wtorek, 24 grudnia 2013

rozdział 22

Chris do mnie podbiegł i przytulił. Dał buziaka w policzek.
- Jak się czujesz mała ?
- Dobrze. - uśmiechnęłam się szczerze 
Podeszłam do Emmy i przytuliłam ją.
- I jak ?
- Idealnie - zaśmiała się delikatnie.
Do sali wszedł Justin z kubkiem kawy. Podszedł do mnie i ucałował delikatnie w czółko.
- Proszę. - podał mi kubek 
- Dziękuje. - uśmiech wkradł się na moją twarz. 

*****3 dni później***** 
Dzisiaj wypisują mnie z tego smętnego szpitala. 
Justin odwiedzał mnie codziennie ale dzisiaj nie może mnie odebrać. Musi coś załatwić.
Przyjeżdża po mnie Chris z Emmą. Oni się pogodzili i są ze sobą mega szczęśliwi. Jeśli chodzi o Bultona to jest w areszcie za liczne gwałty i przetrzymywanie oraz za zagrożenie mojego życia. Ta wyszło na jaw, że to on odłączył mi tlen. Za 2 tygodnie ma rozprawę w sondzie. Emma jest pod opieką psychologa chociaż nie ma zbytnio takiej potrzeby razem z chłopakami udało się nam ją namówić. 
Teraz pakuje resztę rzeczy. Telefon, słuchawki, laptopa i inne takie rzeczy. 
Idę się ubrać w to. Jest 12.25 więc za około 5 minut przyjadą po mnie Chris i Emm. 
O właśnie weszli na sale. 
- Cześć laska. - powiedział do mnie Chris i przytulił.
- Hej piękny. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- A ja ? - zapytała Emma i założyła ręce na piersi z udawanym fochem. 
- Oj już do ciebie idę no już. - powiedziałam jak do małego dziecka i podeszłam. Przytuliłam ją.
- Możemy jechać ? Nie lubię szpitali. 
- Jasne. A co z Justinem ? - zapytała Emma. 
- Musi coś załatwić. - zrobiło mi się trochę smutno, że nie mógł po mnie przyjechać. 
- Aaaa. - Emma puściła oczko do Chrisa
- Czy ja o czymś nie wiem ? - zrobiłam dziwną minę.
- Nie, nie. 

Byłam już u siebie w domu. Sama no chyba, że wliczmy Kerstin. 
Weszłam na laptopa i odwiedziłam facebooka i twittera. Jak zawsze nic ciekawego się nie działo. Weszłam w trendy też nic konkretnego.
Po chwili gdzieś na końcu pokoju rozległ się dźwięk telefonu. Wstałam leniwie z fotele i podeszłam do komody na którym leżał mój telefon. Zobaczyłam "Justin <3" i od razu odebrałam
- Hej kochanie. - powiedziałam słodko to telefonu 
- Hej mała masz może czas ? 
- Dla ciebie zawsze. - Uśmiechnęłam się do "niego" 
- Przyjadę po ciebie za godzinkę ładnie się ubierz - Po tych słowach Justin się rozłączył.
Podeszłam do szafy i kompletnie nie miałam pomysłu. Po 15-sto  minutowych poszukiwaniach wybrałam taki zestaw.
Ubrałam się, zrobiłam delikatny makijaż i rozczesałam włosy, które zostawiłam rozpuszczone.
Po godzinie tak jak obiecał przyjechał mój chłopak. Rzuciłam tylko Kerstin :"Wychodzę !"
Przytuliłam chłopaka i dałam mu przelotnego całusa.
- Tylko tyle ? - zapytał "smutny"
- Nie. -uśmiechnęłam się i zbliżyłam. Namiętnie pocałowałam usta mojego chłopaka, a on pogłębił pocałunek. Po około 5 minutach oderwaliśmy się od siebie.
- Dlaczego nie mogłeś po mnie przyjechać do szpitala ? 
- Musiałem coś załatwić.
- Ale coooo. - przeciągnęłam słodko
- Zaraz zobaczysz. 
Justin złapał mnie za rękę i podszedł do samochodu. Otworzył drzwi od strony pasażera i wsiadłam. Po chwili na miejscu obok usiadł Justin. 
- Gdzie jedziemy ?
- Gdzieś  Kochanie - odpowiedział słodko
- Ale nie zgwałcisz mnie ani nic. Prawda ? 
- Nie Vanessa wywiozę cię w las przywiąże do drzewa i zgwałcę. - odpowiedział z ironią. 
- Nie ! Wypuść mnie ! - zaczęłam krzyczeć. 
- Ej mała spokojnie tylko żartowałem.
- Nie jestem mała. - Odpowiedziałam i odwróciłam się w stronę szyby. 
Przez chwilę nikt się nie odzywał. Ale poczułam rękę Justina na swoim udzie.
- Zabierz tą łapę zboczeńcu ! 
- Van uspokój kochanie. Nic Ci nie zrobie przecież wiesz.
- Może i wiem ale i tak cię nie lubie.
- Ja ciebie też nie.
- Jak to ?! 
- Ja ciebie kocham. A teraz przestań się denerwować i daj buziaka. - wystawił usta w dziubek, a ja je musnęłam 
- Też cię kocham. - uśmiechnęłam się.
Przez resztę drogi Justin trzymał rękę na moim udzie ale tym razem nie nazwałam go zboczeńcem.
Po następnych 30 minutach zatrzymaliśmy się to co zobaczyłam po wyjściu z samochodu zwaliło mnie z nóg. Dobrze, że Justin w odpowiednim momencie przyszedł i objął mnie w talii .
_________________________________________________________________________________
Mamy kolejny rozdział tym razem 22 drugi.

Dzisiaj (gdy dodaje post) mamy Święta Bożego Narodzenia więc z tej okazji chciałabym życzyć wam wszystkiego co sobie wymarzycie. Abyście dążyły do spełniania marzeń, abyście te święta spędziły w gronie najbliższych. Życzę także udanego i upojnego Sylwestra który zawita do nas niebawem. No i co najważniejsze aby rok 2014 przyniósł same radości i dobroci :) 

niedziela, 22 grudnia 2013

WAŻNE !

Więc tak pewnie i tak nikt nie czyta tego bloga ale pisze go na razie dla siebie.
Ale nie o to chodzi. Jak wiecie zbliżają się święta. Właściwie to są za dwa dni. No i ten magiczny czas chcemy pewnie spędzić z rodziną, a więc rozdział mam już napisany ale go nie dodam.
Za dwa dni 24 grudnia pojawi się rozdział 22 postaram się dodać go około 12/13 bo jak wiemy później czas na kolacje i tak dalej :)
Mogłabym  dodać dzisiaj i napisać nowy ale na prawdę się nie wyrobie. A jednak święta to taki mały prezencik ode mnie dla was :) Nie wiem czy tak na prawdę dla kogoś ale może i dla siebie :)
N to chyba tyle ja zabieram się za pisanie rozdziału 23 i może na piątek go skończę chociaż nie jestem pewna
TYLE ODE MNIE I WESOŁYCH ŚWIĄT :) 

sobota, 7 grudnia 2013

rozdział 21

- Hej skarbie ! - powiedziała Emma to Van
- Hej idioto ! - uśmiechnęła się Vanessa
- Proszę mała to dla ciebie. - podarowała jej paczkę.
Van ją otworzyła i zobaczyła dwa misie pandy. 

Emma usiadła na łóżko i przytuliła Van.
- Jak się czujesz ? - zapytała Emm gdy odkleiła się od przyjaciółki.
- Dobrze. Tylko chcę stąd wyjść.
- Domyślam się.
- Justin, skarbie mógłbyś nas zostawić ? - Van spojrzała na mnie słodkimi oczami.
- Jasne niunia. - ucałowałem jej czoło i wyszedłem z sali. Za mną Emma.
- Justin mógłbyś pojechać do Chrisa ?
- Jasne. Ale mam mu to wszystko powiedzieć ?
- Tak. Proszę powiedz mu wszystko co Ci powiedziałam.
- Okej trzymajcie się i pogadaj z Van.
- Ok. Dziękuje. - ucałowała mój policzek i poszła do sali Vanessy.
Sam pojechałem do Chrisa.

Zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła mi jego mama.
- Dzień dobry jest Chris ?
- Tak Justin jest. Wejdź jest u góry.
- Dobrze dziękuje.

Wszedłem po schodach do góry i wszedłem bez pukania.
- Kurwa nie nauczyli cię pukać w domu ? - zapytał z twarzą w poduszce.
- Nie, nie nauczyli. Mam to po tobie stary.
- Justin ?
- No, a co coś nie tak ?
- Nie, nie chodzi o to. Tylko tak dawno nie gadaliśmy i w ogóle.
- Ehh. Nie miałem czasu. Van miała wypadek ... - nie dał mi dokończyć Chris.
- Co ale jak to ?! Co z nią ?!
- Jest już ok. Ale nie po to tu przyjechałem.
- A po co ?
- Chodzi o Emmę ?
- Pfff... O nią ?
- Tak o nią. Ale ty nic nie rozumiesz. To nie jest do końca tak jak myślisz.
- A jak kurwa ?! Co ?!
- Chris stary uspokój się. Znasz Bultona co nie ?
- No znam to dla niego mnie zostawiła dziwka !
- Nie nazywaj jej tak ! - wkurzyłem się trochę
- Dobra luz.
- Emma poprosiła mnie żebym Ci wytłumaczył. Ona jest tym na prawdę przerażona całą tą sytuacją.
- Ale jak to ?
-  Bulton rozkochał w sobie Emmę.
 - Niby po co ? 
- Nie wiem po co. Wiem tyle, że Emma była przez niego wykorzystywana.
- Ale on ją zmuszał do .... No do sexu ?
- Tak. - powiedziałem smutno i spuściłem głowę
- Ja muszę do niej jechać. Gdzie ona jest ?
- W szpitalu u Van.
- Pojedziesz ze mną ?
- Jasne stary.

*****W tym samym czasie*****
Oczami Vanessy.




 Justin wyszedł, a za nim Emm. Po chwili jednak wróciła do mnie.
- Od kiedy tak się przyjaźnisz z Justinem ?
- Muszę Ci coś powiedzieć...
- Czy ty.... i Justin ... Nie nie to nie możliwe - zaczęłam płakać.
- Ej nie płacz. Justin Cię nie zdradził. On mi pomógł.
- W czym ? - zapytałam zdziwiona
- Pamiętasz jak wtedy w kawiarni widziałaś mnie z James'em ?
- No tak, pamiętam.
- Właśnie. On rozkochał mnie w sobie, potem uważał za swoją własność. Przetrzymywał mnie w domu i ... wykorzystywał. - zaczęła płakać i wtuliła się we mnie.
- Nie płacz skarbie. Będzie dobrze.
- Nie będzie dobrze ! On nie da za wygraną. Justin pomógł mi uciec. Ja mu wszystko powiedziałam. Zaczęłam zazdrościć Ci takiego chłopaka ale nigdy bym Ci go nie odbiła. Jest tylko moim przyjacielem.
- Zazdrościsz mi chłopaka ? - zaśmiałam się delikatnie.
- No co ? - uśmiechnęła się - Jest inny niż James. Jest delikatny i nawet to że mnie nie lubił pomógł mi. Nie zostawił mnie.
- A Chrisem ?
- Ehh ... Justin jest u niego. Poprosiłam Go aby mu wszystko wytłumaczył. Ja boję się, że będę dla niego zwykłą dziwką.
- Nie mów tak.



Do sali wbiegł zdyszany Chris i od razu podbiegł do Emmy przytulił ją, a ona zaczęła płakać w jego ramie.
- Ciii. Nie płacz skarbie. Jestem przy tobie. - wyszeptał jej we włosy.
Do mnie podszedł Justin i złapał mnie za rękę. Pociągnął za sobą i wyprowadził z sali.
- Zostawimy ich samych. - dał mi buziaka w policzek
- Byłeś u Chrisa ?
- Byłem wytłumaczyłem mu trochę no i musiał tu przyjechać. - uśmiechnął się lekko.
- Kocham Cię i dziękuje.
- Też Cię kocham. Ale za co mi dziękujesz ?
 - Za to, że pojechałeś do Chrisa wiesz jak ona płakała ?
- Wyobrażam sobie.
- Juuuustiiin... - przeciągnęłam słodko
- Tak ?
- Kup mi kawę na dole - uśmiechnęłam się jak mała dziewczynka.
- Ohh... No okej. Idź do nich, a ja zarz przyjdę - dałam mu buziaka i weszłam do sali gdzie Chris i Emma się całowali.
- Nie przeszkadzam ?
- Nie, nie - odkleili się od siebie.
Chris do mnie podbiegł i przytulił. Dał buziaka w policzek.
- Jak się czujesz mała ?
- Dobrze. - uśmiechnęłam się szczerze
___________________________________________________________________________________
Następny rozdział :) Enjoy <3 Przepraszam za błędy i wiem że krótki ale pisze na telefonie :3

piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 20

-Możemy jechać do szpitala ? Martwię się o nią. - powiedziałam przez łzy.
- Jasne. Ale proszę nie płacz, nie lubię gdy dziewczyny płaczą.
Pojechaliśmy do szpitala. .....
*****Perspektywa Justina*****
Dojechaliśmy do szpitala.
Emma szybko wybiegła z samochodu, a ja za nią.
-Emma czekaj ! 
Dziewczyna zatrzymała się.
- Co chcesz ? Justin tam jest moja przyjaciółka ! 
- A moja dziewczyna, ale poczekaj nie możesz tak tam wtargnąć i tak ona jest na OIOM'ie nie wpuszczą Cię tam. - Dziewczyna zaczęła płakać i wbiegła do środka. Wszedłem zaraz za nią. Rozejrzałem się po korytarzu ale nigdzie nie znalazłem Emmy.
Poszedłem pod OIOM i zastałem tam zapłakaną Emmę. Usiadłem koło niej.
- Co jest ?
- To on. On to zrobił !
- Kto ? James ?
- Tak on wtedy w wczoraj on wyszedł gdzieś około 5, a wrócił po godzinie.
- Vanessa straciła przytomność około 7.30, bo ktoś odłączył jej tlen.
- To musiał być James. - zaczęła jeszcze głośniej płakać 
- Mogę Cię o coś zapytać ?
- Pytaj.
- Co z Chrisem ?
- Nie wiem. Zerwałam z nim dla Jamesa myślałam, że go kocham. Okazał się Chujem. 
- Powinnaś z nim porozmawiać. Ja właściwie też.
- Możesz zrobić to pierwszy ? Boję się, ja nie będę umiała mu tego wytłumaczyć. Proszę zrób to za mnie.
- Postaram się.
- Dziękuje. - uśmiechnęła się delikatnie ale po chwil ponownie pojawił się na jej twarzy smutek.

Przeszedł do nas lekarz.
- Co z nią ?! - zapytała od razu Emm. 
- Co mogę powiedzieć ? Nie jest za dobrze jest nieprzytomna ale jest lepiej.
-  Panie doktorze... Ja ... Wiem ... kto to zrobił.. - popłakała się głośno i przytuliła do mnie.
- Jak to ? 
- To ... Ehh... 
- Powiem za nią. - wtrąciłem się 
- No dobrze proszę .
- To był jej chłopak James Bulton.
- Skąd to podejrzenie ?
- To się stało około 5 nad ranem prawda? 
- Tak
- No właśnie. Dzisiaj około 5 wyszedł z mieszkania i wrócił po godzinie. 
- Nie powiedział pani gdzie idzie ? Cokolwiek ? 
Zaczęła jeszcze głośniej płakać i mocniej wtuliła się w moją klatkę. Właściwie to dziwnie się czułem gdy do mnie przytulała się przyjaciółka Vanessy, a nie sama Van. Chciałem ją teraz przytulić powiedzieć, że będzie dobrze, pocałować. 
-  Rozumiem nie chce pani o tym mówić ale wie pani, że muszę zadzwonić na policje ? 
- Domyślam się. Mogę do niej wejść ? 
- Tak możecie tam iść.

- Justin ja przepraszam. Wiem, że nie powinnam się tak do ciebie tulić i w ogóle ale ja po prostu nie wytrzymuje już. Moja najlepsza przyjaciółka leży nieprzytomna, a mój "chłopak" okazał się chujem.
- Rozumiem Emma i tak zawsze brałem cię jako przyjaciółkę Van, a teraz także moją ale nigdy nic więcej. 
- Mam nadzieję. - uśmiechnęła się przez łzy.
 Podczas rozmowy doszliśmy do sali którą wskazał nam doktor.
Emma weszła pierwsza, a ja za nią.
Usiadła na krześle obok i wtuliła się w ciało Vanessy. Ja kucnąłem obok łóżka i złapałam rękę mojej dziewczyny. 


*****Tydzień później*****
Vanessa obudziła się wczoraj. Jest słaba ale funkcjonuje normalnie. Oddycha sama i jest już tylko na obserwacji jeszcze 3 dni. 
Od pół godziny jestem u Van w sali. Moja księżniczka jeszcze słodko śpi. 

*****godzinę później*****
- Justin ? - zapytała zaspanym i lekko przerażonym głosem.
- Tak kochanie. Nie martw się. - ucałowałem jej czoło. 
- Dziękuję, że jesteś. Kocham Cię.
- Też Cię kocham Myszko. - przybliżyła się do mnie i złożyła na moich ustach pocałunek.
- Chcę już stąd wyjść. - zrobiła smutną minkę.
- Wiem, też już chciałbym Cię gdzieś zabrać. 
Do sali weszła Emma z wielką torbą na prezent a na niej ona i Vanessa.
- Hej skarbie ! - powiedziała Emma to Van
- Hej idioto ! - uśmiechnęła się Vanessa 
- Proszę mała to dla ciebie. - podarowała jej paczkę.
Van ją otworzyła i zobaczyła dwa misie pandy. 
_________________________________________________________________________________________
Więc jest następny rozdział c: Już 20 ! <3
Dzisiaj są mikołajki a więc życzę wam wszystkiego najlepszego Justinowego Kidrauhlowego i wgl <3 
Mam nadzieję że rozdział wam się spodobał choć wiem że moje pisanie jest denne ale staram się jak tylko mogę. Wiem że dawno nie dawałam rozdziału ale szkoła nauka i inne ;/ Ale tego już nie zmienię niestety .

piątek, 22 listopada 2013

rozdział 19

Gdy z nią rozmawiałem w tle słyszałem głos jakiegoś chłopaka. Kazał jej skończyć rozmowę, a ona posłusznie to zrobiła. 
Nic więcej nie wiem ....

*****2 godziny później*****
Perspektywa Emmy

Od kąt jestem z James'em wszystko jest inaczej. On mi rozkazuje a ja mu usługuje.
Wczoraj w nocy dzwonił Justin powiedział, że Van jest w szpitalu.
Martwię się o nią. Chcę tam pojechać ale James mi zabrania. Nie wiem czemu się Go tak słucham. Może dlatego, że gdy robię coś nie po jego myśli dostaje w pysk ? Boję się Go tak cholernie. On jest jakimś maniakiem seksu. Jestem z nim od około tygodnia, a już robiłam z nim to 5 razy. Nie zawsze chciałam ale gdybym odmówiła to on by mnie uderzył, a potem i tak bym musiała z nim się kochać. 
No nic czasem mam chwilę spokoju. Ale czasem też nie spodziewanie musi  się na kimś wyżyć seksualnie. Robi to ze mną gdy jest zły, wesoły. Cokolwiek. 
Teraz właśnie robię śniadanie. Jestem zmęczona i wszystko mnie boli po wczorajszym ... .

-Wychodzę, nie czekaj będę wieczorem Suczko
- Tak .. - powiedziałam i opuściłam głowę. Wyzywał mnie od Suk dziwek i innych. Przyzwyczaiłam się. Nie chcę już tak żyć. On wychodzi zamyka mnie na klucz nie mogę wyjść.

On wyszedł, a ja pobiegłam do salonu. Zajrzałam pod kanapę. 
-Jest ! - wyszeptałam 
Był tam telefon, który przed nim chowałam. Wczoraj po rozmowie z Justinem zabrał mi mojego iphona i rzucił nim o ścianę. W wyniku czego cały się roztrzaskał. Dzięki Bogu znalazłam u niego w szufladzie stary telefon który schowałam pod kanapę. 
Włączyłam go i z kieszeni wyjęłam kartę sim mojego starego telefonu. 
Wybrałam numer Justina i gdy chciałam kliknąć połącz zaczęłam płakać. Byłam zła, że pozwoliłam się tak omamić i bałam się Go. 
Zadzwoniłam ... 
- Halo ? 
- Justin proszę przyjedź tu nie chcę tu być. - zaczęłam szlochać do telefonu.
- Ale gdzie jesteś i co się stało ? 
- Przyjedź tu do domu James'a proszę on mnie tu przetrzymuje. 
- Bultona ?! 
- Tak, tu proszę on może zaraz wrócić. 
- Dobrze nie panikuj zaraz będę. 
Rozłączył się a ja ubrałam buty. Czekałam na niego.

Ktoś zaczął walić do drzwi po około 20 minutach. 
Spojrzałam przez wizjer był to Justin. Tylko jak mam mu otworzyć ? 
Nie mam klucza a mieszkanie znajduje się na 2 piętrze. 
- Emma ? 
-Tak Justin ja ale nie mogę Ci otworzyć. - wyszlochałam 
- Domyśliłem się. - powiedział oschle i zaczął majstrować coś przy zamku - poczekaj chwile.
- Dobrze - zaczęłam jeszcze bardziej płakać
Po chwili drzwi się otworzyły a w nich stał Justin. Ja siedziałam na podłodze i płakałam 
Podszedł do mnie i przytulił. 
- Ciii. - zaczął głaskać mnie po plecach abym się uspokoiła. 
Wziął mnie na ręce i wyszedł z mieszkania. Ja dalej płakałam. Wsadził mnie do samochodu na miejsce pasażera i zapiął mi pas. Sam wsiadł z drugiej strony.
Pojechał w stronę szpitala.
- Justin ?
- Tak ? 
- Co z nią ?
- Źle ... jest na intensywnej terapii i nic nie wiadomo. 
- Ale jak wczoraj dzwoniłeś mówiłeś, że jest lepiej.
- Bo było - posmutniał.
- To co jej się stało ?
- Nie wiem prawie nic tylko to że ktoś musiał jej odłączyć tlen około 5 w nocy.
- Aha ... - powiedziałam i spojrzałam w szybę.
- Ale o co chodzi z tobą i Bultonem ?
- Ehh ...
- Powiedz ... Proszę .. - powiedział z żalem i zatrzymał auto na poboczu.
- Nie wiem czy mogę.
- Możesz, zaufaj mi proszę.
- James, on rozkochał mnie w sobie. Potem uważał za swoją własność. - Zaczęłam płakać a on złapał mnie za rękę i powiedział, że wszystko będzie dobrze.
- On zmuszał Cię do "tego" ?
- Yyyy...
- Nie chcesz nie mów.
- Nie ja chcę Ci to powiedzieć. Tak on zmuszał mnie do "tego" wykorzystywał kiedy chciał wyzywał od dziwek, kurw, szmat i innych. - Znów nie pohamowane łzy spływały po moich policzkach. Justin delikatnie mnei przytulił.
-Możemy jechać do szpitala ? Martwię się o nią. - powiedziałam przez łzy.
- Jasne. Ale proszę nie płacz, nie lubię gdy dziewczyny płaczą.
Pojechaliśmy do szpitala. .....
_________________________________________________________________________________
Next. Mi się nie podoba nie wiem jak wam. Ogólnie to pisałam pięć dni i wyszła taka kupa ... -.- Jest krótki, głupi i bez sensu. 

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 18

- Pa skarbie. Kocham Cię jutro przyjadę. 
- Dobrze. Też Cię kocham i pa. 
- A... ! 
- Co ? 
- Bym zapomniała w torebce na szafce są klucze od domu weź je i przywieź mi coś ok ?
- Jasne skarbie. Pa - ucałował mnie w czoło i wyszedł.
Zostałam sama w białej sali

*****W Nocy*****
Bez perspektywy 

Dziewczyna leżała spokojnie na sali był środek nocy. Około 5.30
Do szpitala wchodzi chłopak. Ubrany w czarną skórzaną kurtkę, czarne rurki i czarne adidasy. Na jego głowie widniał kaptur.
Na szpitalnym holu nie było żywej duszy. Tylko On. 
Wchodzi do sali z numerem 115. Widzi dziewczynę. Śpiącą bezbronną dziewczynę. 
Podchodzi bliżej i gładzi jej policzek. Chcę jej, pragnie jej ale wie, że nie może. 
Odpina jeden kabelek. Ten najważniejszy, ten który podtrzymuje jej nie równy oddech.
Wybiega z sali, a po chwili także ze szpitala. 
Odjeżdża czarnym kabrioletem. 

*****7.30*****
Perspektywa Justina

Właśnie wszedłem do szpitala. Kieruje się do sali której numer poznałem wczoraj. 

Byłem już na sali Vanessy. Leżała na łóżku - spała. 
Odłożyłem cicho torbę na szafkę obok jej łóżka, a sam usiadłem na tym samym krześle co wczoraj. 
Patrze na moją dziewczynę. Cała jest blada. Wręcz biała. Ma sine usta i podpuchnięte oczy.

Bez perspektywy

Dziewczyna próbuje oddychać, nabrać powietrza. 
Zaczyna się dusić nic nie może zrobić. Nie może oddychać. 
Jej ciało zaczyna drgać. Coraz szybciej i szybciej. 
Chłopak nie wie co ma zrobić. Biegnie po lekarza. 
Sam musi zostać przed salą.

Na sali (dalej bez perspektywy)

Dziewczyna zaczyna drgać coraz szybciej. Wyglądało to jak napad padaczki. 
Lekarz i pielęgniarki ratują ją na wszelkie możliwe sposoby. Lecz nic - zero. Dopóki nie znaleźli przyczyny jej nagłego napadu. 
- Co ?! - krzyknął podenerwowany lekarz. - Kto odłączył jej tlen ?! 
- Jak to panie doktorze wieczorem wszystko było na swoim miejscu przyrzekam. 

Na korytarzu.
Perspektywa Justina

Z sali po raz kolejny usłyszałem krzyk pielęgniarki. Tym razem coś czego za wszelką cenę nie chciałem usłyszeć
- PANIE DOKTORZE TRACIMY JĄ !
Te słowa mnie załamały. Usiadłem na krześle obok i myślałem. Myślałem o tym co jej się stało i dlaczego.
Czemu tak nagle dostała napadu. Wczoraj było wszystko dobrze. 



Nagle drzwi sali się otworzyły - wstałem.
Z sali wyjechała na łóżku Van ale ona była nie przytomna i nie oddychała chyba. 
Za nią lekarze i pielęgniarki. Pojechali gdzieś w głąb szpitalu.
Została tylko jedna pielęgniarka koło mnie. Kobieta ma około 45 lat.
- Jesteś jej chłopakiem prawda ?
- Tak. 
- Musisz tu zostać. Dziewczynę przewieziona na intensywną terapie. 
- Dlaczego ? Co jej się stało ?
- Ktoś musiał w nocy odłączyć jej tlen. Albo jakoś nad ranem bo dłużej niż dwie godziny by nie wytrzymała.
- Ale kto to mógł być ? Ona nie miała wrogów. 
- Mógł to być każdy. 
- Rozumiem - usiadłem zdenerwowany - Mogła by pani mnie zostawić samego ? 
- Jasne. Może przynieść Ci wody ? 
- Nie, dziękuje.
Po tych słowach pielęgniarka odeszła, a ja zostałem sam.
Myślałem kto mógł by jej chcieć coś zrobić.
Wczoraj wieczorem dzwoniłem do Emmy powiedziałem jej ale ona nie mogła przyjechać. Miała zrobić to dzisiaj ale nie wiem co z nią. 
Gdy z nią rozmawiałem w tle słyszałem głos jakiegoś chłopaka. Kazał jej skończyć rozmowę, a ona posłusznie to zrobiła. 
Nic więcej nie wiem ....
_________________________________________________________________________________
Jest Next  ;*** Troche inny niż zazwyczaj no Ale.... Jak myślicie kto był w sali Vanessy w nocy ? 

środa, 13 listopada 2013

Rozdział 17

- Halo ? Justin gdzie jesteś ?
- Mamo jestem w szpitalu Vanessa miała wypadek. 
- powiedziałem smutno do telefonu. 
- Ale jak to ? Co jej jest ? 
- Nie wiem Mamo, nie wiem ....
Po tych słowach rozłączyłem się. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. 

*****3 godziny później***** 
Oczami Narratora 
.
Przed salą, w której leży dziewczyna od 5 godzin czeka młody chłopak. Jej chłopak
Chłopak jest załamany. Jest prawie dorosły ale nie radzie sobie z emocjami. Dwa razy walnął pięścią w ścianę, a potem zjeżdżał po niej i cichutko łkał. Kocha ją, kocha nad życie. Ona jest jego tlenem, jego życiem.

Z sali poszkodowanej wybiega pielęgniarka i krzyczy.
- Doktorze pacjentka się wybudza!
Chłopak po usłyszeniu tych słów zerwał się na równe nogi. Zanim zdążył cokolwiek zrobić w sali Vanessy było już kilku lekarzy. Chłopak nie wiedział co zrobić. Więc stał jak wryty i czekał na lekarza lub pielęgniarkę.
W końcu nadszedł moment. Lekarz wyszedł z sali dziewczyny,
- Doktorze co z nią ? - zapytał chłopak
- Jej stan jest stabilny. Obudziła się ale jest jeszcze słaba. Może pan do niej na chwilkę wejść ale proszę jej nie przemęczać.
- Dobrze doktorze dziękuje.
Chłopak z drżącymi rękoma wszedł na sale gdzie leżała jego ukochana. Wszędzie w okół widział kolorowe kabelki po podłączane do ciała 17-sto latki. 
Dziewczyna otworzyła powoli oczy i zobaczyła swojego chłopaka. 

Oczami Vanessy
- Doktorze pacjentka się wybudza! - usłyszałam krzyk młodej kobiety zaraz po tym jak powoli otworzyłam oczy. 
Rozejrzałam się dookoła i już po chwili w sali było kilkoro lekarzy. Zaczęli sprawdzać jakieś rzeczy i majstrować przy kabelkach podłączonych do mojego ciała. 

Wszyscy wyszli, a ja zamknęłam oczy i próbowałam sobie coś przypomnieć. Nic z tego ! Nie mogłam nic sobie przypomnieć. 
Tyle co wiedziałam 
- Nazywam się Vanessa Seyver 
- Mam 17 lat
- Urodziłam się 28 maja
- Mam chłopaka który nazywa się Justin i bardzo Go kocham
- Mam tatę, który ma mnie w dupie
I inne rzeczy, które miały miejsce przed tym czymś przez co tu jestem.

Do sali ktoś wszedł. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam znaną mi sylwetkę. Był to Justin - mój chłopak.
Był zakłopotany, nie wiedział co zrobić. Po chwili usiadł na krześle obok łóżka szpitalnego. 
Złapał mnie za rękę i podniósł ją na wysokość swoich ust. Ucałował ją delikatnie.
- Vanessa jak się czujesz skarbie ?
- Jest chyba lepiej. Nie wiem właściwie. - powiedziałam smutno
- Wiesz może co się stało ? 
- Właśnie nie. Wiem wszystko co się działo do momentu sprzątania w domu później wiem, że się przebierałam w sukienkę. Tyle. 
- Ty jechałaś do mnie. Prawda ? - zapytał a po jego policzku spłynęła łza.
- Chyba ... - powiedziałam.
Złapałam Justina za kark i ułożyłam jego głowę na mojej klatce piersiowej. 
-Kocham Cię- wyszeptałam mu do ucha. Tak jak małemu dziecku przy usypianiu.

Do sali wszedł lekarz.
- Panie Bieber pan musi niestety opuścić salę. Pacjentka musi odpoczywać. Ty właściwie też. Jedź do domu. Jutro przywieź Vanessie jakieś ciuchy i inne duperele. 
- Nie ja zostanę ! 
- Justin jedź do domu odpocznij. Lekarz ma racje. - wtrąciłam się, bo wiedziałam, że prośby lekarza na niego nie zadziałają. 
- Jej stan jest stabilny ale jest słaba więc byś tylko czekał pod salą, bo dzisiaj już do niej nie wejdziesz. Oboje musicie odpocząć. 
- Dobrze. - powiedział smutno Juss - Może pan nas na chwilkę jeszcze zostawić ?
- Tak. Ale proszę się szybko pożegnać. 

- Pa skarbie. Kocham Cię jutro przyjadę. 
- Dobrze. Też Cię kocham i pa. 
- A... ! 
- Co ? 
- Bym zapomniała w torebce na szafce są klucze od domu weź je i przywieź mi coś ok ?
- Jasne skarbie. Pa - ucałował mnie w czoło i wyszedł.
Zostałam sama w białej sali ..........................
_________________________________________________________________________________
Jest NEXT. Mam nadzieję że się spodoba :) Nie powiem że miłą niespodzianką byłyby komentarze pod rozdziałem. 

czwartek, 7 listopada 2013

rozdział 16

- Przepraszam ... - powiedziała smutno, a ja odeszłam. Wiem chamsko się zachowałam ale ja muszę to wszystko na spokojnie przemyśleć.

Wróciłam do domu w pełni zadowolona ze swoich zakupów. Gdy byłam jakieś 200 metrów od swojego domu zaczęło padać, a teraz leje jak z cebra.
Zaśmiałam się cichutko myśląc, że miałam iść z Jussem na plaże. Napisałam do niego sms'a.
"Cześć kotku, chyba z naszego wypadu nici :c <3 Kocham Cię"
Po chwili dostałam odpowiedź
"Noo ... :c niestety. Przyjedź do mnie o 19.30 <3. Ok ?"
Odpisałam mu twierdząco i zabrałam swoje zakupy na górę. Nowe ciuszki poukładałam w szafie, a sukienkę powiesiłam na wieszaku, który zaś zawisł na drzwiach od łazienki.
Spojrzałam na zegar powieszony na ścianie.  Zwykły biały zegar wskazywał godzinę 15.
Niby pora obiadowa ale nie jestem głodna. Właściwie kto jest głodny jeśli o 12 je śniadanie ?
No nic... Poszłam do salonu i podlałam rośliny. Zazwyczaj robi to Kristen ale jest do jutra na zwolnieniu, a nie chcę aby ulubione storczyki mojego taty zwiędły.
Podlałam wszystkie roślinki w domu. Zabrałam się za zcieranie kurzy.

-Skończone - powiedziałam na głos dumna ze swojej roboty i rozbawiony tym co znalazłam pod łóżkiem taty. A mianowicie paczuszkę PREZERWATYW (lol).
Hmmm... nie wiem czy tata kogoś ma ale niech będzie.
Spojrzałam na zegar w kuchni, bo akurat tam teraz się znajdowałam. - 17.25
- Czas się szykować.- powiedziałam i pobiegłam na górę.
Zdjęłam z drzwi wieszak z sukienką i weszłam do łazienki. Rozebrałam się z wcześniejszych ubrań i weszłam pod prysznic. Zrobiłam to co zawsze pod prysznicem i wyszłam. Wytarłam się w beżowy ręcznik i owinęłam go w okół piersi. Rozczesałam i wysuszyłam włosy. Zrobiłam 'tapetkę'.
Ubrałam sukienkę i prawie gotowa wyszłam z łazienki za razem wchodząc do pokoju.
Usiadłam na łóżku i z szafki obok łóżka wzięłam złoty kołnieżyk, złote kolczyki i złotą bransoletkę.
Założyłam biżuterie i ubrałam buty.
Zeszłam na dół.
Wyjrzałam przez okno w salonie - dalej padało, albo może raczej lało.
- No nic - powiedziałam ciężko.
Udałam się do przed pokoju i z tam tond wyjęłam parasolkę.
Wyszłam z domu zamykając go i rozkładając parasolkę. Podbiegłam do samochodu i wsiadłam na miejsce kierowcy.

Jechałam około 10 minut więc zostało uch około 15 by dojechać do domu Justina.
Nuciłam piosenkę która leciała w radiu :
I threw a wish in the well 
Don't ask me, I'll never tell
I looked to you as it fell
And now you're in my way

I trade my soul for a wish
Pennies and dimes for a kiss
I wasn't looking for this
But now you're in my way

Your stare was holding
Ripped jeans, skin was showing
Hot night, wind was blowing
Where you think going, baby?

Hey, I just meet you, and this is crazy, 
But here's my number, so call me, maybe?
It's hard to look right, at you baby,
But here's my number, so call me, maybe? 
Hey, I just meet you, and this is crazy, 
But here's my nu.......

Oczami Justina 
Byłem w domu i czekałem na moją piękną. Zrobiłem kolację - moje popisowe danie Spaghetti.
Dostałem telefon :
- Justin ? - zapytał męski głos, chyba jej taty (?)
- Tak, to ja. Coś się stało ?
- Tak, przyjedź szybko do Szpitala w centrum. Vanessa miała wypadek.
- Co ?! Jak to ? Co z nią ? Już jadę ! - nie czekając na odpowiedź ubrałem czarne supry i wybiegłem z domu.
Wsiadłem do samochodu i czym prędzej pojechałem do szpitala.
- To wszystko moja wina. - powtarzałem w głowie choć nawet nie wiem co się stało.
Szpital był w centrum, a ja mieszkam na obrzeżach. Po prostu zajebiście !
Uderzyłem ręką w kierownice. Jestem przestraszony, wkurzony, nie wiem ...
Nie wiem co z nią, nie wiem w jakim jest stanie. NIE WIEM NIC !

Po 25 minutach zaparkowałem na szpitalnym parkingu. Pobiegłem do budynku.
- recepcja ... - pomyślałem zaraz po wejściu.

- Przepraszam. Gdzie leży Vannessa Seyver ? - zapytałem łamiącym się głosem młodej pielęgniarki, miała około 19 lat.
- A kim dla nie jesteś przystojniaczku ? - zapytała flirtując ze mną.
- Kurwa nie czas na cholerne flirty ! Jest moją DZIEWCZYNĄ - podkreśliłem słowo. Tak wiem nie byłem najwierniejszym chłopakiem na świecie ale obiecałem że to się nigdy nie powtórzy, a tym bardziej w szpitalu kiedy ona leży gdzieś tam i nie wiem co jej jest.
- Ach tak. Panna Seyver jest na sali 115. Masz mój numer jak byś się rozmyślił. - Podała mi karteczkę. Szybkim krokiem pobiegłem do windy. Czułem jej wzrok na mnie. Kliknąłem przycisk i czekałem na windę. Wyrzuciłem karteczkę do kosza na śmieci obok windy.

Pobiegłem pod sale wskazaną przez pielęgniarkę. Był tam chyba jej tata.
- Justin ? - zapytał
- Tak. Co z nią ?
- Jest w stanie krytycznym. - powiedział smutno
- Ale jak to ? Co jej się stało ? - powiedziałem ze łzami w oczach.
- Miała wypadek. Wpadła w poślizg, gdy do Ciebie jechała. Uderzyła z dużą prędkością w drzewo.
- Co ?! - zsunąłem się po ścianie i schowałem twarz w dłonie i zacząłem  cicho płakać.
Tak jestem Justin Bieber mam 17 lat i płaczę przy ludziach. - powiedziałem w myśli.
- Jest przytomna ? - zapytałem ze łzami w oczach.
- Niestety jest w śpiączce. Nie wiadomo kiedy się obudzi.

*****2 godziny późnej*****
Tata Van już pojechał. No, bo nawet Van mówiła, że praca jest zawsze najważniejsza. No ale nic. Ja jestem tu już od około 2 godzin. Martwię się, tak cholernie się o nią martwię. Lekarze nic nie chcą mówić.
Nie pojadę z tond dopóki się czegoś nie dowiem.
Kolejny lekarz wychodzi z sali w której leży Vanessa
- Przepraszam. Co z nią ? Jest lepiej ?
- Nie jest ani lepiej ani gorzej, niestety trafiła do nas w bardzo poważnym stanie. Miejmy nadzieję, że nie długo się wybudzi ale póki co wiem bardzo mało.
- Dobrze. Dziękuje. - powiedziałem smutno i znów usiadłem na krześle.
W kieszeni zaczął dzwonić mój telefon - odebrałem
- Halo ? Justin gdzie jesteś ?
- Mamo jestem w szpitalu Vanessa miała wypadek. - powiedziałem smutno do telefonu.
- Ale jak to ? Co jej jest ?
- Nie wiem Mamo, nie wiem ....
______________________________________________________________________________
Jest NEXT mam nadzieję, że rozdział wam się podoba i byłabym mile zaskoczona chociaż jednym komentarzem.
Jutro jadę do taty więc nie będzie mnie do poniedziałku.
Następny rozdział w tygodniu lub w weekend <3
Do napisania <3

czwartek, 31 października 2013

rozdział 15

" To ja dziękuje Kocham Cię SKARBIE :D @vanessaseyver"
Zaśmiałam się cicho i poszłam do swojego pokoju. Z szafy wyjęłam piżamkę i poszłam do łazienki.
Zdjęłam ubrania. Odkręciłam kurek z gorącą wodą i usiadłam na progu wanny.
Rozmyślałam ...
Weszłam do wanny i od razu otuliła mnie gorąca woda. Uwielbiam ten stan kiedy nic w około się nie liczyło.
Nie było problemów, coś takiego nie istniało.

Ocknęłam się po około 20 minutach gdy woda z gorącej przeszła na letnią. Nalałam na gąbkę trochę płynu arbuzowego i wtarłam dokładnie w ciało. spłukałam nadmiar piany i powolnym krokiem wyszłam z wanny. Wykonałam inne nudne czynności jak co wieczór i ubrałam piżamkę.
Weszłam do pokoju, ta sama pustka co zawsze. Ta głucha cisza była taka denerwująca. Nic się nie działo, nic się nie ruszało wszystko takie monotonne, no może mój pokój z dnia na dzień był w nim większy syf ale tak to nic się nie zmienia. Tata cały czas pracuje. Już wolałam jak pracował w domu, wtedy chociaż było słychać jakiś głuchy stukot w klawisze na klawiaturze a teraz ? Teraz słyszę tylko własny oddech i męczący pisk głuchości.
Sama w wielkim domu. Pewnie teraz każda dziewczyna w moim wieku zrobiła by wielką domówkę, ale nie ja. Nie mam na to siły ... bo jaki sens miała by domówka bez najlepszej przyjaciółki. Gdyby ktoś w szkole się dowiedział że ja i Emm się pokłóciłyśmy tak "forever" to przed jej domem byłby wianuszek "bff" ale nie u mnie ja nie potrzebuje kogoś kto mi ją będzie próbował zastąpić, ona jest inna jest sobą jest niezastąpiona. Mimo trudności w naszej przyjaźni zawsze była przy mnie. Wiem, że dalej przy mnie jest. Wiem, że gdyby stało się coś, coś okropnego ona byłaby koło mnie. Taka przyjaźń nie znika tak z dnia na dzień.

Wyszłam z łazienki i podreptałam w stronę łóżka. Telefon odłożyłam na szafkę nocną która stała koło łóżka, a sama walnęłam się na łóżko twarzą w poduszki. Nawet nie wiem kiedy, ale odpłynęłam do krainy Morfeusza.

*****RANO*****

Leniwie podniosłam powieki i rozejrzałam się dalej na leżąco po pokoju. Nic się nie zmieniło, bo właściwie co mogło się zmienić ?
Podniosłam się powoli do pozycji siedzącej i wzięłam do ręki mój telefon
- 11.35 - pomyślałam i odłożyłam telefon z powrotem na szafkę.
Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Otworzyłam je a do pokoju wpadło ciepłe, rześkie powietrze.
- Jest Cieplutko ... - pomyślałam i wiedziałam że nie muszę ubierać na siebie swetrów i rurek.
Podeszłam do szafy i zaczęłam przeglądać ubrania i w końcu zdecydowałam się na to
Poszłam do łazienki, no i rutyna.
Każdy poranek taki sam : Mycie zębów, czesanie włosów, makijaż i ubranie się.

Po porannej toalecie czas na "amciu". Zeszłam więc na dół i wyciągnęłam z szafki nutelle i tosty do tego z półmiska wzięłam banana i zrobiłam sobie pyszne śniadanko .
- Kierunek pokój - rzuciłam w myśli i weszłam na schody wprost do "my room"
Do ręki włożyłam telefon i po odblokowaniu zobaczyłam sms'a od "Justinek <3"
"Kochanie przyjedź na plaże o 19.30 czekam <3"
Chwila namysłu i odpisałam :
"Jasne, będę. Kocham Cię i nie mogę się doczekać ;***"
Postanowiłam iść na spacer i na małe zakupy.
Wyszłam z domu no i pierwsze co mi przyszło do głowy do centrum handlowe.
Poszłam tam i weszłam do pierwszego sklepu i był nim h&m
Znalazłam tam ładną sukienkę, która będzie pasować na dzisiejszy wieczór.
Do tego takie buty.
Poszłam do kolejnego sklepu kupiłam :
- białą koszulę
- zielone vansy
- kilka par legginsów i jeszcze kilka innych rzeczy.
Postanowiłam iść do kawiarni na jakiś lodowy deser. Wyszłam z galerii i spojrzałam w niebo. Ściemniło się lekko. Nie wiem czy dzisiaj pojedziemy na plaże ale cóż, się zobaczy.
Weszłam do kawiarni i od progu przywitał mnie zapach świeżej kawy. Usiadłam przy wolnym stoliku i przeglądałam menu.
-Hmmm ... lody truskawkowe z czekoladą, Nie ... czekoladowe, odpada może tiramisu. Tak tiramisu będzie idealne. Akurat w tym czasie gdy się zdecydowałam podeszła do mnie młoda blondynka, niska o niebieskich oczach - kelnerka
- Dzień dobry. Czy mogłabym przyjąć zamówienie ? - zapytała miło.
- Tak, poproszę jeden pucharek lodów tiramisu i kawę mrożoną. - kelnerka zanotowała w notesiku i odeszła.

Po około 5 minutach otrzymałam moje zamówienie. Zajadałam spokojnie, aż do momentu w którym do kawiarni nie weszła ... (?) EMMA... ? Ale nie sama był z nią nie jaki pan James Bulton. Pan najważniejszy i najfajniejszy w całej szkole i poza nią
Wstałam z miejsca i chciałam wyjść. Zostawiłam pieniądze na stole i ruszyłam do wyjścia.
- Van ? - zapytała zdziwiona Emma.
- Tak ? - zapytałam obojętnie.
- Co tu robisz ?
- Yyy... ? To samo co Ci wszyscy ludzie tutaj ? Jadłam deser.
- Ej a może chodź już ? - zapytał jej chyba chłopak
- Poczekaj usiądź a ja zaraz przyjdę. Van chodź na chwilkę - Emm zaciągnęła mnie za drzwi kawiarni.
- To ty z nim ? - zapytałam zaraz po wyjściu
- No tak ... trochę - podrapała się po karku. - Vanessa muszę Cię przeprosić nie powinnam tak tego zostawiać i naszą najmniejszą kłótnię załatwiać końcem przyjaźni ja po prostu nie wiedziałam co zrobić. Van wybacz mi proszę ... - zrobiła smutną minkę, ale na mnie to nie działa od kąt mam 11 lat więc ...
- Nie wiem Emma, nie wiem co o tym myśleć. Kocham Cię jak siostrę ale potrzebuję czasu. Pamiętaj zawsze jestem przy tobie w trudnych chwilach o to się masz nie martwić ale trudno jest nam naprawić to co budowałyśmy tyle lat.
- Przepraszam ... - powiedziała smutno, a ja odeszłam. Wiem chamsko się zachowałam ale ja muszę to wszystko na spokojnie przemyśleć.
 _________________________________________________________________________________
Jest rozdział i pojawił się w czwartek (właściwie po północy w piątek). Ale jutro jest dzień wszystkich świętych i jadę gdzieś do rodziny. W sobotę albo niedzielę pojawi się następny.
Wiem, że ten rozdział nie ma prawie wcale dialogów ale cały wypad na plaże z Jussem będzie się wiązał się z jedną ważną rzeczą ... c:
Więc na razie tyle :D
Ps. W komentarzu zostawcie swoje twittery jeśli chcecie być informowani i jeśli w ogóle ktoś to czyta

sobota, 26 października 2013

rozdział 14

- Justin choć tam - wskazałam palcem na dół.
- Dobrze Mała.
- Nie pozwalaj sobie Duży - zaśmiałam się i przytuliłam do chłopaka.

Szliśmy ścieżką, aż doszliśmy do jeziorka zdjęłam buty i zanurzyłam jedną nogę woda nie była, aż tak zima.
- Ja chcę popływać - powiedziałam jak małe dziecko.
- Jasne skarbie ale chyba nie w ciuchach. - zaśmiał się melodyjnie
- Nie, NAGO ! - krzyknęłam na co chłopak zaśmiał się i złapał mnie w pasie. Przywarł swoim ciałem do mojego i szepnął
- Na pewno, wiesz że to może się źle skończyć - zaśmiał się po raz kolejny i złożył delikatny pocałunek na moim policzku.
- Oj chodź - pociągnęłam go za rękę
Po kolei zdejmowałam z siebie ubrania zaczynając od spódniczki, bluzeczki kończąc na bieliźnie. Nie wstydziłam się chłopaka  w końcu tyle razy widział mnie nago. On też się rozebrał i weszliśmy do jeziorka.
Justin popłynął dalej i zaczął udawać, że się topi i ogólnie popisywać. Ja stałam tak, że woda sięgała mi nad pępek, założyłam ręce na piersi i przyglądałam się idiotycznemu zachowaniu Justina. Próbowałam być poważna ale po chwili nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.
Justin podpłynął do mnie i położył ręce na moich biodrach.
- Kocham Cię - szeptał mi do ucha przygryzając jego płatek
- Ja Ciebie też SKARBIE - oboje zaśmialiśmy się cicho i złączyliśmy nasze usta w pocałunek.

Wyszliśmy z wody i od razu ubrałam bieliznę. Tak samo zrobił Justin tylko do tego dołożył jeszcze czarne spuszczone w kroku rurki. Położyłam się na trawie wpatrując się w niebo. Po chwili obok mnie znalazł się Justin.
- Przepraszam.... - mruknął cichutko.
- Zapomnijmy o tym, to przeszłość.
- Ale ...
- Nic nie mów proszę - przerwałam mu w jego przemowie typu "ale powinienem, ale prosze, ale Van"
- Okej.

Siedzieliśmy w ciszy ze złączonymi dłońmi.
- Kocham Cię - szepnęłam mu do ucha zaraz po tym jak kucnęłam nad nim
- Ja Ciebie też Myszko - Usadził mnie na swoich kolanach i utulił ramionami.
- Która godzina ?
- Nie wiem ... - pocałował moje czoło i z kieszeni wyjął swojego iphona - 19.30 - dodał gdy sprawdził godzinę
- Powinnam się już zbierać
- Dobrze, odwiozę Cię. - Wstałam z kolan (byłam już ubrana) chłopaka i za nim poszłam na górę. Następnie w stronę samochodu. Jak to on (dżentelmen) otworzył mi drzwi i gestem dłoni zaprosił do wejścia. Oczywiście skorzystałam. Gdy tylko wsiadł do samochodu na miejsce kierowcy powiedziałam :
- Nie dosyć, że szofer to jeszcze wychowany i zajebiście sexowny - powiedziałam to bardzo poważnie kątem oka spoglądając na chłopaka. Na Jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Po chwili widziałam już jego uśmiech ale kilka minimetrów od mojej twarzy. Wpił się zachłannie w moje usta cichutko pomrukując.
- Kocham Cię.
- Puste słowa - powiedziałam poważnie choć w głębi duszy chciało mi się cholernie śmiać. Spoglądałam na Jego minę i z wesołej, rozbawionej przeszła na poważną, zatroskaną może trochę zdziwioną ? - Oj żartuje głuptasie też Cię kocham - poczochrałam Jego czuprynę
- Dziękuje - rzekł patrząc w górę i składając ręce jak do modlitwy. Ucałowałam Jego policzek.
- Możemy już jechać ?
- Tak, tak jasne. - powtórzył mój gest sprzed kilku sekund czyli musnął mój policzek i przekręcił kluczyki w stacyjce.

Dojechaliśmy pod mój dom.
- To pa skarbie i dobranoc - powiedział chłopak, by po chwili zatopić się w moich ustach. Tak bardzo kochałam jego spontaniczność nigdy nie czekał na pozwolenie.
- Pa. Kocham Cię. Dobranoc - wysiadłam z samochodu a on otworzył szybę od strony pasażera i krzyknął
- Też Cię kocham ! - zaśmiałam się delikatnie i przesłałam mu buziaczka.

Weszłam do domu. Jak zawsze pustka. Niestety ...
Weszłam na twittera i poczytałam tweety nie których osóbek. Sama też dodałam tweet :
"Kocham Cię i dziękuje za wspaniały dzień ;** @justinbieber "
No i oczywiście po kilku sekundach dostałam odpowiedź
" To ja dziękuje Kocham Cię SKARBIE :D @vanessaseyver"(nie pamiętam czy dobry nick xd)

_________________________________________________________________________________
Od autorki : Jest 14 rozdział. Wiem dawno nie było rozdziału ale szkoła i brak weny :c. Od następnego tygodnia rozdziały będą się pojawiać w piątki i soboty/niedziele
Jeżeli chcecie być informowani o kolejnych rozdziałam piszcie swoje nicki na twittera w komentarzu o tam
|
v

środa, 16 października 2013

rozdział 13

- To o czym chciałabyś porozmawiać ? - zapytał zaraz po tym jak zamknęłam drzwi
- Po pierwsze, mój telefon - wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka. Zaraz w niej pojawił się mój telefon - Dzięki. A po drugie : Czy ty jesteś POJEBANY ? 
-Yyyy... ? Nie ?
- Jezu Justin o co ci chodziło z tym czytaniem moich sms'ów ? Nie mam nic przed tobą do ukrycia no ale sory jakieś zaufanie powinno między nami być
- Ja nie wiem co mi wtedy strzeliło do głowy nie chciałem tego.
- Gdybyś nie chciał to byś tego nie zrobił. Ale to mniejsza tylko dlaczego musisz o wszystko robić Awantury.
- Nie wiem Van ale prosze wybacz mi to był ten jeden jedyny raz.
- Nie Justin. Przez ciebie moja najlepsza Przyjaciółka się ode mnie odsunęła, straciłam chłopaka.
- Przecież mnie nie straciłaś. Jak mogłaś tak pomyśleć ? - chciał mnie przytulić ale ja się odsunęłam 
- Nie wiem Justin na prawdę nie wiem może będzie lepiej jak już pójdziesz - wskazałam ręką na drzwi i zaczęłam płakać
- Właściwie to pójdę ale przed tym muszę coś zrobić tylko się nie odsuwaj - podszedł do mnie i przytulił mocno oraz ucałował w głowę. - pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. 
- Dziękuje - wymusiłam lekki uśmiech.
- Kocham cię - dodałam gdy już zamykał za sobą drzwi. Od razu je otworzył i popatrzył na mnie z uśmiechem 
- Ja ciebie też - zniknął za drzwiami. 
Podeszłam do jednego z okien w salonie, z którego był widok na ulice. Justin wsiadł do auta i odjechał a ja zaczęłam jeszcze głośniej płakać. Nie miałam Nikogo. Chcę być z Justinem ale nie mogę mu pokazać tego że może mnie krzywdzić i wystarczą tylko przeprosiny, a Emma Nie wiem sama co z nią mam zrobić.
Dostałam sms'a Od Emmy
"Wiesz ostatnio się wszystko ułożyło ale znów wracamy do tego co było przedtem. Dziękuje Ci za te wszystkie trudne chwile ale z naszą przyjaźnią koniec. Po prostu nie chcę tego znowu ciągnąć."
Pewnie teraz zapytacie o co chodzi. A więc już wam mówię. 
Z Emmą przyjaźnimy się od piaskownicy ale nie dawno wszystko zaczęło się walić kłóciłyśmy się cały czas. No ale dałyśmy radę i wybrnęłyśmy z tego, właściwie spodziewałam się tego co się stało dzisiaj. Nie spędzam z nią wcale czasu a wszystkie swoje "grzechy" zwalam na nią. 
Zaczęłam płakać jeszcze głośniej i odpisałam sms'a do Emmy "Też Ci dziękuje i rozumiem cię wiedziałam że to kiedyś nastąpi ale pamiętaj zawsze jestem do twojej dyspozycji <3 :'c" 
Poszłam na górę i położyłam się na łóżko 
Popatrzyłam w sufit i szeptłam 
- Mamo co mam zrobić ? Wybaczyć czy nie ? 
Poczułam się lepiej po "rozmowie" z Mamą. Ona zawsze mnie rozumiała.  Nawet nie wiedząc kiedy usnęłam.

*****6 dni później*****
Dzisiaj zakończenie roku. Cieszę się i też nie. No bo co będę robiła w wakacje bez przyjaciółki i chłopaka. No ale wracając do rzeczywistości Ubrałam się tak i umalowałam delikatnie. Włosy wyprostowałam i pozwoliłam im swobodnie spadać na moje ramiona. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie kanapki z nutella, które po chwili zjadłam
- Ciekawe co z Patricią. Może do niej zadzwonię jak wrócę - pomyślałam i wyszłam z domu. Wsiadłam do mojego samochodu i ruszyłam w stronę szkoły. Zaparkowałam na parkingu pod szkołą i poszłam w stronę boiska głównego, na którym odbywało się upragnione zakończenie roku. Podeszłam do miejsca, w którym stała moja klasa. Emma stała koło Jasmin (Czyt. Dżazmin) a Justin ze swoją klasą obok Chrisa. Hmmm pomyślałam do kogo by tu podejść. Rozejrzałam się po klasie i zobaczyłam Emily i Caroline (czyt. Emili i Karolajn). Podeszłam do nich.
- Hej - powiedziałam bez żadnych emocji.
- Hej ? - powiedziała zdziwiona Emily - Czemu nie jesteś z Emmą, albo Justinem ?
- Hymm no bo  z Justinem nie jesteśmy już razem a Emma ... Szkoda gadać.

***** PO APELU *****
Właśnie idę do domu. Tak idę a nie jadę, bo mój kochany samochodzik nie chce odpalić ale właściwie nie robi mi to różnicy.
Szłam, a przede mną zaparkował czarny sportowy samochód. Tak to samochód Justina
- Ej Van zaczekaj ! - krzyknął tak abym usłyszała, gdy szybkim krokiem szłam (biegłam) w stronę domu. Chłopak mnie dogonił.
- Van. Proszę pojedź gdzieś ze mną.
- Nigdzie nie pojadę ! - odpowiedziałam stanowczo.
- Proszę Van. - Zrobił maślane oczka i położył dłoń na moim policzku. Szybko ją strąciłam, chociaż wcale tego nie chciałam.
- Dobra ... - powiedziałam bez emocji
- Chodź - złapał mnie za nadgarstek i pociągnął delikatnie w stronę samochodu. Otworzył mi drzwi - wsiadłam. Zamknął je, a sam wsiadł na miejscu kierowcy.

- Gdzie jedziemy ? - zapytałam po około 30 minutach drogi.
- Zobaczysz. - poklepał mnie po udzie.
- Tssaa - zepchnęłam rękę Justina z mojej nogi.
Tak bardzo brakuje mi jego czułości, jego dotyku, jego słów na dobranoc, po prostu brakuje mi jego... Chciałabym żeby wszystko wróciło do normy, żeby Justin był przy mnie
Z mojego zamyślenia wyrwał mnie Justin
- Ej Mała jesteśmy już.
- Tylko nie 'Mała' ... - splunęłam
- Dobrze MAŁA.
- Bieber w co ty grasz ?!
- Ja ? W nic ...
- Tak mhmmm.
- Dobrze choć już. - Otworzył mi drzwi i wystawił rękę. Jednak skorzystałam tylko z otwartych drzwi. Tak, wiem że oszukuję sama siebie zgrywając taką zimną sukę ale to mnie przerasta.
Poszliśmy w ciszy i doszliśmy do skarpy. Rozejrzałam się w około, wszędzie były drzewa a pod skarpą znajdowało się małe jezioro. W tym momencie chciałam rzucić się chłopakowi na szyję i wykrzyczeć jak bardzo go kocham ale nie, nie mogłam.
Usiadłam na trawie i patrzyłam w dół, było ślicznie i nawet złość na samą siebie nie mogła zmienić mojego szczęścia z tej chwili tu nie było problemów wszystko gdzieś znikło. Nie umiem być zła na Justina, to on nauczył mnie prawdziwego życia, nauczył mnie jak to jest być kochanym, nauczył mnie miłości i nawet gdybym  bardzo się starała nigdy nie mogłabym wymazać go z pamięci.
- Podoba Ci się ? - zapytał siadając koło mnie.
- Tak, tu jest pięknie Skar... znaczy Justin. - dlaczego nie mogłam powiedzieć do niego 'SKARBIE' ? No tak przecież ja udaje wobec niego zimną sukę.
- Co ? - najwidoczniej domyślił się co chciałam powiedzieć.
- Justin - powtórzyłam kiwając przy tym delikatnie głową.
- Nie, nie to wcześniej
- Że tu jest pięknie. - Omijałam słowo 'skarbie' jak tylko się dało
- O boże Vanessa proszę Cię nie rób ze mnie idioty.
- Ale o co Ci chodzi. - Jezu czy ja nie mogę po prostu mu powiedzieć, że Go kocham ?
- Tak, tak. - wlepił swój wzrok w jeziorko. Nastała dziwna cisza.
Wstałam, poszłam nad samą skarpę. Z powrotem usiadłam. tym razem nogi zwisały bezwładnie z skarpy, a ja zaczęłam płakać.

Justin POV'S 

Siedziałem z Van w niezręcznej ciszy.
Po chwili Ona wstała i poszła jeszcze bliżej, usiadła na brzegu skarpy i zaczęła cichutko łkać. Nie wiedziałem co zrobić.
Tak, dokładnie wiedziałem że wtedy gdy zapytałem czy jej się podoba odpowiedziała i nazwała mnie skarbem. Ale wiem też, że jestem popieprzonym egoistą i że muszę to naprawić.
Poszedłem do niej i usiadłem za nią, objąłem jej talie dłońmi, a brodę położyłem na jej ramieniu.
O dziwo tym razem nie odtrąciła mnie jak wcześniej.

Vanessa POV'S

Justin usiadł za mną objął, tak mi tego brakowało.
- Vanessa skarbie kocham cię i nie chcę Cię stracić, chcę być z tobą do końca życia i jeszcze dłużej. Jesteś moim tlenem, moim powietrzem bez Ciebie nie mogę żyć. Przez ten tydzień uświadomiłem sobie jak bardzo Cię raniłem, jakim jestem skurwielem
- Nic nie mów - wtopiłam się w jego usta zamykając przy tym jego śliczną buźkę.
- Ale Van ...
- Justin ja Cię kocham. Dziękuje, że mnie tu zabrałeś dziękuje za wszystko nawet za tą kłótnie, a wiesz dlaczego ?
- No właśnie nie za bardzo. ? - podrapał się po karku
- Bo uświadomiłeś mi, że jesteś o mnie zazdrosny, i że nie masz zamiaru oddać mnie w czyjeś ręce, może to było bez sensu ale teraz jestem pewna, że mnie Kochasz.
- Ja Ciebie też SKARBIE. - podkreślił to słowo, a ja zaśmiałam się melodyjnie
- Ja Ciebie też - mówiłam z szerokim uśmiechem na twarzy. Ponownie jego usta znalazły się na moich.

- Justin choć tam - wskazałam palcem na dół.
- Dobrze Mała.
- Nie pozwalaj sobie Duży - zaśmiałam się i przytuliłam do chłopaka.
.....................................................

No i jest rozdział 13. Jakoś mi się nie podoba ale chociaż Van i Juss się pogodzili <333