wtorek, 24 grudnia 2013

rozdział 22

Chris do mnie podbiegł i przytulił. Dał buziaka w policzek.
- Jak się czujesz mała ?
- Dobrze. - uśmiechnęłam się szczerze 
Podeszłam do Emmy i przytuliłam ją.
- I jak ?
- Idealnie - zaśmiała się delikatnie.
Do sali wszedł Justin z kubkiem kawy. Podszedł do mnie i ucałował delikatnie w czółko.
- Proszę. - podał mi kubek 
- Dziękuje. - uśmiech wkradł się na moją twarz. 

*****3 dni później***** 
Dzisiaj wypisują mnie z tego smętnego szpitala. 
Justin odwiedzał mnie codziennie ale dzisiaj nie może mnie odebrać. Musi coś załatwić.
Przyjeżdża po mnie Chris z Emmą. Oni się pogodzili i są ze sobą mega szczęśliwi. Jeśli chodzi o Bultona to jest w areszcie za liczne gwałty i przetrzymywanie oraz za zagrożenie mojego życia. Ta wyszło na jaw, że to on odłączył mi tlen. Za 2 tygodnie ma rozprawę w sondzie. Emma jest pod opieką psychologa chociaż nie ma zbytnio takiej potrzeby razem z chłopakami udało się nam ją namówić. 
Teraz pakuje resztę rzeczy. Telefon, słuchawki, laptopa i inne takie rzeczy. 
Idę się ubrać w to. Jest 12.25 więc za około 5 minut przyjadą po mnie Chris i Emm. 
O właśnie weszli na sale. 
- Cześć laska. - powiedział do mnie Chris i przytulił.
- Hej piękny. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- A ja ? - zapytała Emma i założyła ręce na piersi z udawanym fochem. 
- Oj już do ciebie idę no już. - powiedziałam jak do małego dziecka i podeszłam. Przytuliłam ją.
- Możemy jechać ? Nie lubię szpitali. 
- Jasne. A co z Justinem ? - zapytała Emma. 
- Musi coś załatwić. - zrobiło mi się trochę smutno, że nie mógł po mnie przyjechać. 
- Aaaa. - Emma puściła oczko do Chrisa
- Czy ja o czymś nie wiem ? - zrobiłam dziwną minę.
- Nie, nie. 

Byłam już u siebie w domu. Sama no chyba, że wliczmy Kerstin. 
Weszłam na laptopa i odwiedziłam facebooka i twittera. Jak zawsze nic ciekawego się nie działo. Weszłam w trendy też nic konkretnego.
Po chwili gdzieś na końcu pokoju rozległ się dźwięk telefonu. Wstałam leniwie z fotele i podeszłam do komody na którym leżał mój telefon. Zobaczyłam "Justin <3" i od razu odebrałam
- Hej kochanie. - powiedziałam słodko to telefonu 
- Hej mała masz może czas ? 
- Dla ciebie zawsze. - Uśmiechnęłam się do "niego" 
- Przyjadę po ciebie za godzinkę ładnie się ubierz - Po tych słowach Justin się rozłączył.
Podeszłam do szafy i kompletnie nie miałam pomysłu. Po 15-sto  minutowych poszukiwaniach wybrałam taki zestaw.
Ubrałam się, zrobiłam delikatny makijaż i rozczesałam włosy, które zostawiłam rozpuszczone.
Po godzinie tak jak obiecał przyjechał mój chłopak. Rzuciłam tylko Kerstin :"Wychodzę !"
Przytuliłam chłopaka i dałam mu przelotnego całusa.
- Tylko tyle ? - zapytał "smutny"
- Nie. -uśmiechnęłam się i zbliżyłam. Namiętnie pocałowałam usta mojego chłopaka, a on pogłębił pocałunek. Po około 5 minutach oderwaliśmy się od siebie.
- Dlaczego nie mogłeś po mnie przyjechać do szpitala ? 
- Musiałem coś załatwić.
- Ale coooo. - przeciągnęłam słodko
- Zaraz zobaczysz. 
Justin złapał mnie za rękę i podszedł do samochodu. Otworzył drzwi od strony pasażera i wsiadłam. Po chwili na miejscu obok usiadł Justin. 
- Gdzie jedziemy ?
- Gdzieś  Kochanie - odpowiedział słodko
- Ale nie zgwałcisz mnie ani nic. Prawda ? 
- Nie Vanessa wywiozę cię w las przywiąże do drzewa i zgwałcę. - odpowiedział z ironią. 
- Nie ! Wypuść mnie ! - zaczęłam krzyczeć. 
- Ej mała spokojnie tylko żartowałem.
- Nie jestem mała. - Odpowiedziałam i odwróciłam się w stronę szyby. 
Przez chwilę nikt się nie odzywał. Ale poczułam rękę Justina na swoim udzie.
- Zabierz tą łapę zboczeńcu ! 
- Van uspokój kochanie. Nic Ci nie zrobie przecież wiesz.
- Może i wiem ale i tak cię nie lubie.
- Ja ciebie też nie.
- Jak to ?! 
- Ja ciebie kocham. A teraz przestań się denerwować i daj buziaka. - wystawił usta w dziubek, a ja je musnęłam 
- Też cię kocham. - uśmiechnęłam się.
Przez resztę drogi Justin trzymał rękę na moim udzie ale tym razem nie nazwałam go zboczeńcem.
Po następnych 30 minutach zatrzymaliśmy się to co zobaczyłam po wyjściu z samochodu zwaliło mnie z nóg. Dobrze, że Justin w odpowiednim momencie przyszedł i objął mnie w talii .
_________________________________________________________________________________
Mamy kolejny rozdział tym razem 22 drugi.

Dzisiaj (gdy dodaje post) mamy Święta Bożego Narodzenia więc z tej okazji chciałabym życzyć wam wszystkiego co sobie wymarzycie. Abyście dążyły do spełniania marzeń, abyście te święta spędziły w gronie najbliższych. Życzę także udanego i upojnego Sylwestra który zawita do nas niebawem. No i co najważniejsze aby rok 2014 przyniósł same radości i dobroci :) 

niedziela, 22 grudnia 2013

WAŻNE !

Więc tak pewnie i tak nikt nie czyta tego bloga ale pisze go na razie dla siebie.
Ale nie o to chodzi. Jak wiecie zbliżają się święta. Właściwie to są za dwa dni. No i ten magiczny czas chcemy pewnie spędzić z rodziną, a więc rozdział mam już napisany ale go nie dodam.
Za dwa dni 24 grudnia pojawi się rozdział 22 postaram się dodać go około 12/13 bo jak wiemy później czas na kolacje i tak dalej :)
Mogłabym  dodać dzisiaj i napisać nowy ale na prawdę się nie wyrobie. A jednak święta to taki mały prezencik ode mnie dla was :) Nie wiem czy tak na prawdę dla kogoś ale może i dla siebie :)
N to chyba tyle ja zabieram się za pisanie rozdziału 23 i może na piątek go skończę chociaż nie jestem pewna
TYLE ODE MNIE I WESOŁYCH ŚWIĄT :) 

sobota, 7 grudnia 2013

rozdział 21

- Hej skarbie ! - powiedziała Emma to Van
- Hej idioto ! - uśmiechnęła się Vanessa
- Proszę mała to dla ciebie. - podarowała jej paczkę.
Van ją otworzyła i zobaczyła dwa misie pandy. 

Emma usiadła na łóżko i przytuliła Van.
- Jak się czujesz ? - zapytała Emm gdy odkleiła się od przyjaciółki.
- Dobrze. Tylko chcę stąd wyjść.
- Domyślam się.
- Justin, skarbie mógłbyś nas zostawić ? - Van spojrzała na mnie słodkimi oczami.
- Jasne niunia. - ucałowałem jej czoło i wyszedłem z sali. Za mną Emma.
- Justin mógłbyś pojechać do Chrisa ?
- Jasne. Ale mam mu to wszystko powiedzieć ?
- Tak. Proszę powiedz mu wszystko co Ci powiedziałam.
- Okej trzymajcie się i pogadaj z Van.
- Ok. Dziękuje. - ucałowała mój policzek i poszła do sali Vanessy.
Sam pojechałem do Chrisa.

Zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła mi jego mama.
- Dzień dobry jest Chris ?
- Tak Justin jest. Wejdź jest u góry.
- Dobrze dziękuje.

Wszedłem po schodach do góry i wszedłem bez pukania.
- Kurwa nie nauczyli cię pukać w domu ? - zapytał z twarzą w poduszce.
- Nie, nie nauczyli. Mam to po tobie stary.
- Justin ?
- No, a co coś nie tak ?
- Nie, nie chodzi o to. Tylko tak dawno nie gadaliśmy i w ogóle.
- Ehh. Nie miałem czasu. Van miała wypadek ... - nie dał mi dokończyć Chris.
- Co ale jak to ?! Co z nią ?!
- Jest już ok. Ale nie po to tu przyjechałem.
- A po co ?
- Chodzi o Emmę ?
- Pfff... O nią ?
- Tak o nią. Ale ty nic nie rozumiesz. To nie jest do końca tak jak myślisz.
- A jak kurwa ?! Co ?!
- Chris stary uspokój się. Znasz Bultona co nie ?
- No znam to dla niego mnie zostawiła dziwka !
- Nie nazywaj jej tak ! - wkurzyłem się trochę
- Dobra luz.
- Emma poprosiła mnie żebym Ci wytłumaczył. Ona jest tym na prawdę przerażona całą tą sytuacją.
- Ale jak to ?
-  Bulton rozkochał w sobie Emmę.
 - Niby po co ? 
- Nie wiem po co. Wiem tyle, że Emma była przez niego wykorzystywana.
- Ale on ją zmuszał do .... No do sexu ?
- Tak. - powiedziałem smutno i spuściłem głowę
- Ja muszę do niej jechać. Gdzie ona jest ?
- W szpitalu u Van.
- Pojedziesz ze mną ?
- Jasne stary.

*****W tym samym czasie*****
Oczami Vanessy.




 Justin wyszedł, a za nim Emm. Po chwili jednak wróciła do mnie.
- Od kiedy tak się przyjaźnisz z Justinem ?
- Muszę Ci coś powiedzieć...
- Czy ty.... i Justin ... Nie nie to nie możliwe - zaczęłam płakać.
- Ej nie płacz. Justin Cię nie zdradził. On mi pomógł.
- W czym ? - zapytałam zdziwiona
- Pamiętasz jak wtedy w kawiarni widziałaś mnie z James'em ?
- No tak, pamiętam.
- Właśnie. On rozkochał mnie w sobie, potem uważał za swoją własność. Przetrzymywał mnie w domu i ... wykorzystywał. - zaczęła płakać i wtuliła się we mnie.
- Nie płacz skarbie. Będzie dobrze.
- Nie będzie dobrze ! On nie da za wygraną. Justin pomógł mi uciec. Ja mu wszystko powiedziałam. Zaczęłam zazdrościć Ci takiego chłopaka ale nigdy bym Ci go nie odbiła. Jest tylko moim przyjacielem.
- Zazdrościsz mi chłopaka ? - zaśmiałam się delikatnie.
- No co ? - uśmiechnęła się - Jest inny niż James. Jest delikatny i nawet to że mnie nie lubił pomógł mi. Nie zostawił mnie.
- A Chrisem ?
- Ehh ... Justin jest u niego. Poprosiłam Go aby mu wszystko wytłumaczył. Ja boję się, że będę dla niego zwykłą dziwką.
- Nie mów tak.



Do sali wbiegł zdyszany Chris i od razu podbiegł do Emmy przytulił ją, a ona zaczęła płakać w jego ramie.
- Ciii. Nie płacz skarbie. Jestem przy tobie. - wyszeptał jej we włosy.
Do mnie podszedł Justin i złapał mnie za rękę. Pociągnął za sobą i wyprowadził z sali.
- Zostawimy ich samych. - dał mi buziaka w policzek
- Byłeś u Chrisa ?
- Byłem wytłumaczyłem mu trochę no i musiał tu przyjechać. - uśmiechnął się lekko.
- Kocham Cię i dziękuje.
- Też Cię kocham. Ale za co mi dziękujesz ?
 - Za to, że pojechałeś do Chrisa wiesz jak ona płakała ?
- Wyobrażam sobie.
- Juuuustiiin... - przeciągnęłam słodko
- Tak ?
- Kup mi kawę na dole - uśmiechnęłam się jak mała dziewczynka.
- Ohh... No okej. Idź do nich, a ja zarz przyjdę - dałam mu buziaka i weszłam do sali gdzie Chris i Emma się całowali.
- Nie przeszkadzam ?
- Nie, nie - odkleili się od siebie.
Chris do mnie podbiegł i przytulił. Dał buziaka w policzek.
- Jak się czujesz mała ?
- Dobrze. - uśmiechnęłam się szczerze
___________________________________________________________________________________
Następny rozdział :) Enjoy <3 Przepraszam za błędy i wiem że krótki ale pisze na telefonie :3

piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 20

-Możemy jechać do szpitala ? Martwię się o nią. - powiedziałam przez łzy.
- Jasne. Ale proszę nie płacz, nie lubię gdy dziewczyny płaczą.
Pojechaliśmy do szpitala. .....
*****Perspektywa Justina*****
Dojechaliśmy do szpitala.
Emma szybko wybiegła z samochodu, a ja za nią.
-Emma czekaj ! 
Dziewczyna zatrzymała się.
- Co chcesz ? Justin tam jest moja przyjaciółka ! 
- A moja dziewczyna, ale poczekaj nie możesz tak tam wtargnąć i tak ona jest na OIOM'ie nie wpuszczą Cię tam. - Dziewczyna zaczęła płakać i wbiegła do środka. Wszedłem zaraz za nią. Rozejrzałem się po korytarzu ale nigdzie nie znalazłem Emmy.
Poszedłem pod OIOM i zastałem tam zapłakaną Emmę. Usiadłem koło niej.
- Co jest ?
- To on. On to zrobił !
- Kto ? James ?
- Tak on wtedy w wczoraj on wyszedł gdzieś około 5, a wrócił po godzinie.
- Vanessa straciła przytomność około 7.30, bo ktoś odłączył jej tlen.
- To musiał być James. - zaczęła jeszcze głośniej płakać 
- Mogę Cię o coś zapytać ?
- Pytaj.
- Co z Chrisem ?
- Nie wiem. Zerwałam z nim dla Jamesa myślałam, że go kocham. Okazał się Chujem. 
- Powinnaś z nim porozmawiać. Ja właściwie też.
- Możesz zrobić to pierwszy ? Boję się, ja nie będę umiała mu tego wytłumaczyć. Proszę zrób to za mnie.
- Postaram się.
- Dziękuje. - uśmiechnęła się delikatnie ale po chwil ponownie pojawił się na jej twarzy smutek.

Przeszedł do nas lekarz.
- Co z nią ?! - zapytała od razu Emm. 
- Co mogę powiedzieć ? Nie jest za dobrze jest nieprzytomna ale jest lepiej.
-  Panie doktorze... Ja ... Wiem ... kto to zrobił.. - popłakała się głośno i przytuliła do mnie.
- Jak to ? 
- To ... Ehh... 
- Powiem za nią. - wtrąciłem się 
- No dobrze proszę .
- To był jej chłopak James Bulton.
- Skąd to podejrzenie ?
- To się stało około 5 nad ranem prawda? 
- Tak
- No właśnie. Dzisiaj około 5 wyszedł z mieszkania i wrócił po godzinie. 
- Nie powiedział pani gdzie idzie ? Cokolwiek ? 
Zaczęła jeszcze głośniej płakać i mocniej wtuliła się w moją klatkę. Właściwie to dziwnie się czułem gdy do mnie przytulała się przyjaciółka Vanessy, a nie sama Van. Chciałem ją teraz przytulić powiedzieć, że będzie dobrze, pocałować. 
-  Rozumiem nie chce pani o tym mówić ale wie pani, że muszę zadzwonić na policje ? 
- Domyślam się. Mogę do niej wejść ? 
- Tak możecie tam iść.

- Justin ja przepraszam. Wiem, że nie powinnam się tak do ciebie tulić i w ogóle ale ja po prostu nie wytrzymuje już. Moja najlepsza przyjaciółka leży nieprzytomna, a mój "chłopak" okazał się chujem.
- Rozumiem Emma i tak zawsze brałem cię jako przyjaciółkę Van, a teraz także moją ale nigdy nic więcej. 
- Mam nadzieję. - uśmiechnęła się przez łzy.
 Podczas rozmowy doszliśmy do sali którą wskazał nam doktor.
Emma weszła pierwsza, a ja za nią.
Usiadła na krześle obok i wtuliła się w ciało Vanessy. Ja kucnąłem obok łóżka i złapałam rękę mojej dziewczyny. 


*****Tydzień później*****
Vanessa obudziła się wczoraj. Jest słaba ale funkcjonuje normalnie. Oddycha sama i jest już tylko na obserwacji jeszcze 3 dni. 
Od pół godziny jestem u Van w sali. Moja księżniczka jeszcze słodko śpi. 

*****godzinę później*****
- Justin ? - zapytała zaspanym i lekko przerażonym głosem.
- Tak kochanie. Nie martw się. - ucałowałem jej czoło. 
- Dziękuję, że jesteś. Kocham Cię.
- Też Cię kocham Myszko. - przybliżyła się do mnie i złożyła na moich ustach pocałunek.
- Chcę już stąd wyjść. - zrobiła smutną minkę.
- Wiem, też już chciałbym Cię gdzieś zabrać. 
Do sali weszła Emma z wielką torbą na prezent a na niej ona i Vanessa.
- Hej skarbie ! - powiedziała Emma to Van
- Hej idioto ! - uśmiechnęła się Vanessa 
- Proszę mała to dla ciebie. - podarowała jej paczkę.
Van ją otworzyła i zobaczyła dwa misie pandy. 
_________________________________________________________________________________________
Więc jest następny rozdział c: Już 20 ! <3
Dzisiaj są mikołajki a więc życzę wam wszystkiego najlepszego Justinowego Kidrauhlowego i wgl <3 
Mam nadzieję że rozdział wam się spodobał choć wiem że moje pisanie jest denne ale staram się jak tylko mogę. Wiem że dawno nie dawałam rozdziału ale szkoła nauka i inne ;/ Ale tego już nie zmienię niestety .

piątek, 22 listopada 2013

rozdział 19

Gdy z nią rozmawiałem w tle słyszałem głos jakiegoś chłopaka. Kazał jej skończyć rozmowę, a ona posłusznie to zrobiła. 
Nic więcej nie wiem ....

*****2 godziny później*****
Perspektywa Emmy

Od kąt jestem z James'em wszystko jest inaczej. On mi rozkazuje a ja mu usługuje.
Wczoraj w nocy dzwonił Justin powiedział, że Van jest w szpitalu.
Martwię się o nią. Chcę tam pojechać ale James mi zabrania. Nie wiem czemu się Go tak słucham. Może dlatego, że gdy robię coś nie po jego myśli dostaje w pysk ? Boję się Go tak cholernie. On jest jakimś maniakiem seksu. Jestem z nim od około tygodnia, a już robiłam z nim to 5 razy. Nie zawsze chciałam ale gdybym odmówiła to on by mnie uderzył, a potem i tak bym musiała z nim się kochać. 
No nic czasem mam chwilę spokoju. Ale czasem też nie spodziewanie musi  się na kimś wyżyć seksualnie. Robi to ze mną gdy jest zły, wesoły. Cokolwiek. 
Teraz właśnie robię śniadanie. Jestem zmęczona i wszystko mnie boli po wczorajszym ... .

-Wychodzę, nie czekaj będę wieczorem Suczko
- Tak .. - powiedziałam i opuściłam głowę. Wyzywał mnie od Suk dziwek i innych. Przyzwyczaiłam się. Nie chcę już tak żyć. On wychodzi zamyka mnie na klucz nie mogę wyjść.

On wyszedł, a ja pobiegłam do salonu. Zajrzałam pod kanapę. 
-Jest ! - wyszeptałam 
Był tam telefon, który przed nim chowałam. Wczoraj po rozmowie z Justinem zabrał mi mojego iphona i rzucił nim o ścianę. W wyniku czego cały się roztrzaskał. Dzięki Bogu znalazłam u niego w szufladzie stary telefon który schowałam pod kanapę. 
Włączyłam go i z kieszeni wyjęłam kartę sim mojego starego telefonu. 
Wybrałam numer Justina i gdy chciałam kliknąć połącz zaczęłam płakać. Byłam zła, że pozwoliłam się tak omamić i bałam się Go. 
Zadzwoniłam ... 
- Halo ? 
- Justin proszę przyjedź tu nie chcę tu być. - zaczęłam szlochać do telefonu.
- Ale gdzie jesteś i co się stało ? 
- Przyjedź tu do domu James'a proszę on mnie tu przetrzymuje. 
- Bultona ?! 
- Tak, tu proszę on może zaraz wrócić. 
- Dobrze nie panikuj zaraz będę. 
Rozłączył się a ja ubrałam buty. Czekałam na niego.

Ktoś zaczął walić do drzwi po około 20 minutach. 
Spojrzałam przez wizjer był to Justin. Tylko jak mam mu otworzyć ? 
Nie mam klucza a mieszkanie znajduje się na 2 piętrze. 
- Emma ? 
-Tak Justin ja ale nie mogę Ci otworzyć. - wyszlochałam 
- Domyśliłem się. - powiedział oschle i zaczął majstrować coś przy zamku - poczekaj chwile.
- Dobrze - zaczęłam jeszcze bardziej płakać
Po chwili drzwi się otworzyły a w nich stał Justin. Ja siedziałam na podłodze i płakałam 
Podszedł do mnie i przytulił. 
- Ciii. - zaczął głaskać mnie po plecach abym się uspokoiła. 
Wziął mnie na ręce i wyszedł z mieszkania. Ja dalej płakałam. Wsadził mnie do samochodu na miejsce pasażera i zapiął mi pas. Sam wsiadł z drugiej strony.
Pojechał w stronę szpitala.
- Justin ?
- Tak ? 
- Co z nią ?
- Źle ... jest na intensywnej terapii i nic nie wiadomo. 
- Ale jak wczoraj dzwoniłeś mówiłeś, że jest lepiej.
- Bo było - posmutniał.
- To co jej się stało ?
- Nie wiem prawie nic tylko to że ktoś musiał jej odłączyć tlen około 5 w nocy.
- Aha ... - powiedziałam i spojrzałam w szybę.
- Ale o co chodzi z tobą i Bultonem ?
- Ehh ...
- Powiedz ... Proszę .. - powiedział z żalem i zatrzymał auto na poboczu.
- Nie wiem czy mogę.
- Możesz, zaufaj mi proszę.
- James, on rozkochał mnie w sobie. Potem uważał za swoją własność. - Zaczęłam płakać a on złapał mnie za rękę i powiedział, że wszystko będzie dobrze.
- On zmuszał Cię do "tego" ?
- Yyyy...
- Nie chcesz nie mów.
- Nie ja chcę Ci to powiedzieć. Tak on zmuszał mnie do "tego" wykorzystywał kiedy chciał wyzywał od dziwek, kurw, szmat i innych. - Znów nie pohamowane łzy spływały po moich policzkach. Justin delikatnie mnei przytulił.
-Możemy jechać do szpitala ? Martwię się o nią. - powiedziałam przez łzy.
- Jasne. Ale proszę nie płacz, nie lubię gdy dziewczyny płaczą.
Pojechaliśmy do szpitala. .....
_________________________________________________________________________________
Next. Mi się nie podoba nie wiem jak wam. Ogólnie to pisałam pięć dni i wyszła taka kupa ... -.- Jest krótki, głupi i bez sensu. 

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 18

- Pa skarbie. Kocham Cię jutro przyjadę. 
- Dobrze. Też Cię kocham i pa. 
- A... ! 
- Co ? 
- Bym zapomniała w torebce na szafce są klucze od domu weź je i przywieź mi coś ok ?
- Jasne skarbie. Pa - ucałował mnie w czoło i wyszedł.
Zostałam sama w białej sali

*****W Nocy*****
Bez perspektywy 

Dziewczyna leżała spokojnie na sali był środek nocy. Około 5.30
Do szpitala wchodzi chłopak. Ubrany w czarną skórzaną kurtkę, czarne rurki i czarne adidasy. Na jego głowie widniał kaptur.
Na szpitalnym holu nie było żywej duszy. Tylko On. 
Wchodzi do sali z numerem 115. Widzi dziewczynę. Śpiącą bezbronną dziewczynę. 
Podchodzi bliżej i gładzi jej policzek. Chcę jej, pragnie jej ale wie, że nie może. 
Odpina jeden kabelek. Ten najważniejszy, ten który podtrzymuje jej nie równy oddech.
Wybiega z sali, a po chwili także ze szpitala. 
Odjeżdża czarnym kabrioletem. 

*****7.30*****
Perspektywa Justina

Właśnie wszedłem do szpitala. Kieruje się do sali której numer poznałem wczoraj. 

Byłem już na sali Vanessy. Leżała na łóżku - spała. 
Odłożyłem cicho torbę na szafkę obok jej łóżka, a sam usiadłem na tym samym krześle co wczoraj. 
Patrze na moją dziewczynę. Cała jest blada. Wręcz biała. Ma sine usta i podpuchnięte oczy.

Bez perspektywy

Dziewczyna próbuje oddychać, nabrać powietrza. 
Zaczyna się dusić nic nie może zrobić. Nie może oddychać. 
Jej ciało zaczyna drgać. Coraz szybciej i szybciej. 
Chłopak nie wie co ma zrobić. Biegnie po lekarza. 
Sam musi zostać przed salą.

Na sali (dalej bez perspektywy)

Dziewczyna zaczyna drgać coraz szybciej. Wyglądało to jak napad padaczki. 
Lekarz i pielęgniarki ratują ją na wszelkie możliwe sposoby. Lecz nic - zero. Dopóki nie znaleźli przyczyny jej nagłego napadu. 
- Co ?! - krzyknął podenerwowany lekarz. - Kto odłączył jej tlen ?! 
- Jak to panie doktorze wieczorem wszystko było na swoim miejscu przyrzekam. 

Na korytarzu.
Perspektywa Justina

Z sali po raz kolejny usłyszałem krzyk pielęgniarki. Tym razem coś czego za wszelką cenę nie chciałem usłyszeć
- PANIE DOKTORZE TRACIMY JĄ !
Te słowa mnie załamały. Usiadłem na krześle obok i myślałem. Myślałem o tym co jej się stało i dlaczego.
Czemu tak nagle dostała napadu. Wczoraj było wszystko dobrze. 



Nagle drzwi sali się otworzyły - wstałem.
Z sali wyjechała na łóżku Van ale ona była nie przytomna i nie oddychała chyba. 
Za nią lekarze i pielęgniarki. Pojechali gdzieś w głąb szpitalu.
Została tylko jedna pielęgniarka koło mnie. Kobieta ma około 45 lat.
- Jesteś jej chłopakiem prawda ?
- Tak. 
- Musisz tu zostać. Dziewczynę przewieziona na intensywną terapie. 
- Dlaczego ? Co jej się stało ?
- Ktoś musiał w nocy odłączyć jej tlen. Albo jakoś nad ranem bo dłużej niż dwie godziny by nie wytrzymała.
- Ale kto to mógł być ? Ona nie miała wrogów. 
- Mógł to być każdy. 
- Rozumiem - usiadłem zdenerwowany - Mogła by pani mnie zostawić samego ? 
- Jasne. Może przynieść Ci wody ? 
- Nie, dziękuje.
Po tych słowach pielęgniarka odeszła, a ja zostałem sam.
Myślałem kto mógł by jej chcieć coś zrobić.
Wczoraj wieczorem dzwoniłem do Emmy powiedziałem jej ale ona nie mogła przyjechać. Miała zrobić to dzisiaj ale nie wiem co z nią. 
Gdy z nią rozmawiałem w tle słyszałem głos jakiegoś chłopaka. Kazał jej skończyć rozmowę, a ona posłusznie to zrobiła. 
Nic więcej nie wiem ....
_________________________________________________________________________________
Jest Next  ;*** Troche inny niż zazwyczaj no Ale.... Jak myślicie kto był w sali Vanessy w nocy ? 

środa, 13 listopada 2013

Rozdział 17

- Halo ? Justin gdzie jesteś ?
- Mamo jestem w szpitalu Vanessa miała wypadek. 
- powiedziałem smutno do telefonu. 
- Ale jak to ? Co jej jest ? 
- Nie wiem Mamo, nie wiem ....
Po tych słowach rozłączyłem się. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. 

*****3 godziny później***** 
Oczami Narratora 
.
Przed salą, w której leży dziewczyna od 5 godzin czeka młody chłopak. Jej chłopak
Chłopak jest załamany. Jest prawie dorosły ale nie radzie sobie z emocjami. Dwa razy walnął pięścią w ścianę, a potem zjeżdżał po niej i cichutko łkał. Kocha ją, kocha nad życie. Ona jest jego tlenem, jego życiem.

Z sali poszkodowanej wybiega pielęgniarka i krzyczy.
- Doktorze pacjentka się wybudza!
Chłopak po usłyszeniu tych słów zerwał się na równe nogi. Zanim zdążył cokolwiek zrobić w sali Vanessy było już kilku lekarzy. Chłopak nie wiedział co zrobić. Więc stał jak wryty i czekał na lekarza lub pielęgniarkę.
W końcu nadszedł moment. Lekarz wyszedł z sali dziewczyny,
- Doktorze co z nią ? - zapytał chłopak
- Jej stan jest stabilny. Obudziła się ale jest jeszcze słaba. Może pan do niej na chwilkę wejść ale proszę jej nie przemęczać.
- Dobrze doktorze dziękuje.
Chłopak z drżącymi rękoma wszedł na sale gdzie leżała jego ukochana. Wszędzie w okół widział kolorowe kabelki po podłączane do ciała 17-sto latki. 
Dziewczyna otworzyła powoli oczy i zobaczyła swojego chłopaka. 

Oczami Vanessy
- Doktorze pacjentka się wybudza! - usłyszałam krzyk młodej kobiety zaraz po tym jak powoli otworzyłam oczy. 
Rozejrzałam się dookoła i już po chwili w sali było kilkoro lekarzy. Zaczęli sprawdzać jakieś rzeczy i majstrować przy kabelkach podłączonych do mojego ciała. 

Wszyscy wyszli, a ja zamknęłam oczy i próbowałam sobie coś przypomnieć. Nic z tego ! Nie mogłam nic sobie przypomnieć. 
Tyle co wiedziałam 
- Nazywam się Vanessa Seyver 
- Mam 17 lat
- Urodziłam się 28 maja
- Mam chłopaka który nazywa się Justin i bardzo Go kocham
- Mam tatę, który ma mnie w dupie
I inne rzeczy, które miały miejsce przed tym czymś przez co tu jestem.

Do sali ktoś wszedł. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam znaną mi sylwetkę. Był to Justin - mój chłopak.
Był zakłopotany, nie wiedział co zrobić. Po chwili usiadł na krześle obok łóżka szpitalnego. 
Złapał mnie za rękę i podniósł ją na wysokość swoich ust. Ucałował ją delikatnie.
- Vanessa jak się czujesz skarbie ?
- Jest chyba lepiej. Nie wiem właściwie. - powiedziałam smutno
- Wiesz może co się stało ? 
- Właśnie nie. Wiem wszystko co się działo do momentu sprzątania w domu później wiem, że się przebierałam w sukienkę. Tyle. 
- Ty jechałaś do mnie. Prawda ? - zapytał a po jego policzku spłynęła łza.
- Chyba ... - powiedziałam.
Złapałam Justina za kark i ułożyłam jego głowę na mojej klatce piersiowej. 
-Kocham Cię- wyszeptałam mu do ucha. Tak jak małemu dziecku przy usypianiu.

Do sali wszedł lekarz.
- Panie Bieber pan musi niestety opuścić salę. Pacjentka musi odpoczywać. Ty właściwie też. Jedź do domu. Jutro przywieź Vanessie jakieś ciuchy i inne duperele. 
- Nie ja zostanę ! 
- Justin jedź do domu odpocznij. Lekarz ma racje. - wtrąciłam się, bo wiedziałam, że prośby lekarza na niego nie zadziałają. 
- Jej stan jest stabilny ale jest słaba więc byś tylko czekał pod salą, bo dzisiaj już do niej nie wejdziesz. Oboje musicie odpocząć. 
- Dobrze. - powiedział smutno Juss - Może pan nas na chwilkę jeszcze zostawić ?
- Tak. Ale proszę się szybko pożegnać. 

- Pa skarbie. Kocham Cię jutro przyjadę. 
- Dobrze. Też Cię kocham i pa. 
- A... ! 
- Co ? 
- Bym zapomniała w torebce na szafce są klucze od domu weź je i przywieź mi coś ok ?
- Jasne skarbie. Pa - ucałował mnie w czoło i wyszedł.
Zostałam sama w białej sali ..........................
_________________________________________________________________________________
Jest NEXT. Mam nadzieję że się spodoba :) Nie powiem że miłą niespodzianką byłyby komentarze pod rozdziałem.