środa, 13 listopada 2013

Rozdział 17

- Halo ? Justin gdzie jesteś ?
- Mamo jestem w szpitalu Vanessa miała wypadek. 
- powiedziałem smutno do telefonu. 
- Ale jak to ? Co jej jest ? 
- Nie wiem Mamo, nie wiem ....
Po tych słowach rozłączyłem się. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. 

*****3 godziny później***** 
Oczami Narratora 
.
Przed salą, w której leży dziewczyna od 5 godzin czeka młody chłopak. Jej chłopak
Chłopak jest załamany. Jest prawie dorosły ale nie radzie sobie z emocjami. Dwa razy walnął pięścią w ścianę, a potem zjeżdżał po niej i cichutko łkał. Kocha ją, kocha nad życie. Ona jest jego tlenem, jego życiem.

Z sali poszkodowanej wybiega pielęgniarka i krzyczy.
- Doktorze pacjentka się wybudza!
Chłopak po usłyszeniu tych słów zerwał się na równe nogi. Zanim zdążył cokolwiek zrobić w sali Vanessy było już kilku lekarzy. Chłopak nie wiedział co zrobić. Więc stał jak wryty i czekał na lekarza lub pielęgniarkę.
W końcu nadszedł moment. Lekarz wyszedł z sali dziewczyny,
- Doktorze co z nią ? - zapytał chłopak
- Jej stan jest stabilny. Obudziła się ale jest jeszcze słaba. Może pan do niej na chwilkę wejść ale proszę jej nie przemęczać.
- Dobrze doktorze dziękuje.
Chłopak z drżącymi rękoma wszedł na sale gdzie leżała jego ukochana. Wszędzie w okół widział kolorowe kabelki po podłączane do ciała 17-sto latki. 
Dziewczyna otworzyła powoli oczy i zobaczyła swojego chłopaka. 

Oczami Vanessy
- Doktorze pacjentka się wybudza! - usłyszałam krzyk młodej kobiety zaraz po tym jak powoli otworzyłam oczy. 
Rozejrzałam się dookoła i już po chwili w sali było kilkoro lekarzy. Zaczęli sprawdzać jakieś rzeczy i majstrować przy kabelkach podłączonych do mojego ciała. 

Wszyscy wyszli, a ja zamknęłam oczy i próbowałam sobie coś przypomnieć. Nic z tego ! Nie mogłam nic sobie przypomnieć. 
Tyle co wiedziałam 
- Nazywam się Vanessa Seyver 
- Mam 17 lat
- Urodziłam się 28 maja
- Mam chłopaka który nazywa się Justin i bardzo Go kocham
- Mam tatę, który ma mnie w dupie
I inne rzeczy, które miały miejsce przed tym czymś przez co tu jestem.

Do sali ktoś wszedł. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam znaną mi sylwetkę. Był to Justin - mój chłopak.
Był zakłopotany, nie wiedział co zrobić. Po chwili usiadł na krześle obok łóżka szpitalnego. 
Złapał mnie za rękę i podniósł ją na wysokość swoich ust. Ucałował ją delikatnie.
- Vanessa jak się czujesz skarbie ?
- Jest chyba lepiej. Nie wiem właściwie. - powiedziałam smutno
- Wiesz może co się stało ? 
- Właśnie nie. Wiem wszystko co się działo do momentu sprzątania w domu później wiem, że się przebierałam w sukienkę. Tyle. 
- Ty jechałaś do mnie. Prawda ? - zapytał a po jego policzku spłynęła łza.
- Chyba ... - powiedziałam.
Złapałam Justina za kark i ułożyłam jego głowę na mojej klatce piersiowej. 
-Kocham Cię- wyszeptałam mu do ucha. Tak jak małemu dziecku przy usypianiu.

Do sali wszedł lekarz.
- Panie Bieber pan musi niestety opuścić salę. Pacjentka musi odpoczywać. Ty właściwie też. Jedź do domu. Jutro przywieź Vanessie jakieś ciuchy i inne duperele. 
- Nie ja zostanę ! 
- Justin jedź do domu odpocznij. Lekarz ma racje. - wtrąciłam się, bo wiedziałam, że prośby lekarza na niego nie zadziałają. 
- Jej stan jest stabilny ale jest słaba więc byś tylko czekał pod salą, bo dzisiaj już do niej nie wejdziesz. Oboje musicie odpocząć. 
- Dobrze. - powiedział smutno Juss - Może pan nas na chwilkę jeszcze zostawić ?
- Tak. Ale proszę się szybko pożegnać. 

- Pa skarbie. Kocham Cię jutro przyjadę. 
- Dobrze. Też Cię kocham i pa. 
- A... ! 
- Co ? 
- Bym zapomniała w torebce na szafce są klucze od domu weź je i przywieź mi coś ok ?
- Jasne skarbie. Pa - ucałował mnie w czoło i wyszedł.
Zostałam sama w białej sali ..........................
_________________________________________________________________________________
Jest NEXT. Mam nadzieję że się spodoba :) Nie powiem że miłą niespodzianką byłyby komentarze pod rozdziałem. 

1 komentarz: