-Możemy jechać do szpitala ? Martwię się o nią. - powiedziałam przez łzy.
- Jasne. Ale proszę nie płacz, nie lubię gdy dziewczyny płaczą.
Pojechaliśmy do szpitala. .....
*****Perspektywa Justina*****
Dojechaliśmy do szpitala.
Emma szybko wybiegła z samochodu, a ja za nią.
-Emma czekaj !
Dziewczyna zatrzymała się.
- Co chcesz ? Justin tam jest moja przyjaciółka !
- A moja dziewczyna, ale poczekaj nie możesz tak tam wtargnąć i tak ona jest na OIOM'ie nie wpuszczą Cię tam. - Dziewczyna zaczęła płakać i wbiegła do środka. Wszedłem zaraz za nią. Rozejrzałem się po korytarzu ale nigdzie nie znalazłem Emmy.
Poszedłem pod OIOM i zastałem tam zapłakaną Emmę. Usiadłem koło niej.
- Co jest ?
- To on. On to zrobił !
- Kto ? James ?
- Tak on wtedy w wczoraj on wyszedł gdzieś około 5, a wrócił po godzinie.
- Vanessa straciła przytomność około 7.30, bo ktoś odłączył jej tlen.
- To musiał być James. - zaczęła jeszcze głośniej płakać
- Mogę Cię o coś zapytać ?
- Pytaj.
- Co z Chrisem ?
- Nie wiem. Zerwałam z nim dla Jamesa myślałam, że go kocham. Okazał się Chujem.
- Powinnaś z nim porozmawiać. Ja właściwie też.
- Możesz zrobić to pierwszy ? Boję się, ja nie będę umiała mu tego wytłumaczyć. Proszę zrób to za mnie.
- Postaram się.
- Dziękuje. - uśmiechnęła się delikatnie ale po chwil ponownie pojawił się na jej twarzy smutek.
Przeszedł do nas lekarz.
- Co z nią ?! - zapytała od razu Emm.
- Co mogę powiedzieć ? Nie jest za dobrze jest nieprzytomna ale jest lepiej.
- Panie doktorze... Ja ... Wiem ... kto to zrobił.. - popłakała się głośno i przytuliła do mnie.
- Jak to ?
- To ... Ehh...
- Powiem za nią. - wtrąciłem się
- No dobrze proszę .
- To był jej chłopak James Bulton.
- Skąd to podejrzenie ?
- To się stało około 5 nad ranem prawda?
- Tak
- No właśnie. Dzisiaj około 5 wyszedł z mieszkania i wrócił po godzinie.
- Nie powiedział pani gdzie idzie ? Cokolwiek ?
Zaczęła jeszcze głośniej płakać i mocniej wtuliła się w moją klatkę. Właściwie to dziwnie się czułem gdy do mnie przytulała się przyjaciółka Vanessy, a nie sama Van. Chciałem ją teraz przytulić powiedzieć, że będzie dobrze, pocałować.
- Rozumiem nie chce pani o tym mówić ale wie pani, że muszę zadzwonić na policje ?
- Domyślam się. Mogę do niej wejść ?
- Tak możecie tam iść.
- Justin ja przepraszam. Wiem, że nie powinnam się tak do ciebie tulić i w ogóle ale ja po prostu nie wytrzymuje już. Moja najlepsza przyjaciółka leży nieprzytomna, a mój "chłopak" okazał się chujem.
- Rozumiem Emma i tak zawsze brałem cię jako przyjaciółkę Van, a teraz także moją ale nigdy nic więcej.
- Mam nadzieję. - uśmiechnęła się przez łzy.
Podczas rozmowy doszliśmy do sali którą wskazał nam doktor.
Emma weszła pierwsza, a ja za nią.
Usiadła na krześle obok i wtuliła się w ciało Vanessy. Ja kucnąłem obok łóżka i złapałam rękę mojej dziewczyny.
*****Tydzień później*****
Vanessa obudziła się wczoraj. Jest słaba ale funkcjonuje normalnie. Oddycha sama i jest już tylko na obserwacji jeszcze 3 dni.
Od pół godziny jestem u Van w sali. Moja księżniczka jeszcze słodko śpi.
*****godzinę później*****
- Justin ? - zapytała zaspanym i lekko przerażonym głosem.
- Tak kochanie. Nie martw się. - ucałowałem jej czoło.
- Dziękuję, że jesteś. Kocham Cię.
- Też Cię kocham Myszko. - przybliżyła się do mnie i złożyła na moich ustach pocałunek.
- Chcę już stąd wyjść. - zrobiła smutną minkę.
- Wiem, też już chciałbym Cię gdzieś zabrać.
Do sali weszła Emma z wielką torbą na prezent a na niej ona i Vanessa.
- Hej skarbie ! - powiedziała Emma to Van
- Hej idioto ! - uśmiechnęła się Vanessa
- Proszę mała to dla ciebie. - podarowała jej paczkę.
Van ją otworzyła i zobaczyła dwa misie pandy.
_________________________________________________________________________________________
Więc jest następny rozdział c: Już 20 ! <3
Dzisiaj są mikołajki a więc życzę wam wszystkiego najlepszego Justinowego Kidrauhlowego i wgl <3
Mam nadzieję że rozdział wam się spodobał choć wiem że moje pisanie jest denne ale staram się jak tylko mogę. Wiem że dawno nie dawałam rozdziału ale szkoła nauka i inne ;/ Ale tego już nie zmienię niestety .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz