niedziela, 22 września 2013

Rozdział 10

Zdjął moją koszulkę i spodnie 
- Nie Justin ja nie mogę - po moim policzku po płynęła łza
- Nie płacz skarbie, rozumiem. Za dużo przeżyłaś - ucałował mnie w czółko
- Przepraszam - powiedziałam smutna
- Nie masz za co Niunia - wtopił się w moje usta - kocham cię - mówił przez pocałunek
Oderwaliśmy się od siebie.
- Może gdzieś pójdziemy ?
- Jasne słoneczko gdzie tylko zechcesz - uśmiechnął się chłopak
- Lody, spacer ? hmmm...
- Oczywiście - ucałował mój policzek
- To ja idę pod prysznic, bo ten szpitalny był jakiś dziwny a w ogóle myło się w nim setki ludzi. - zaśmiałam się cichutko
- Okej to czekam Niunia. - położył się na łóżku a ja podeszłam do szafy wybrałam ubrania i poszłam do łazienki.
Ściągnęłam wszystkie ubrania zrzucając je na ziemie. Weszłam pod prysznic i odkręciłam gorącą wodę. Kropelki wody spływały po moim nagim ciele a wraz z nimi wszystkie złe wspomnienia. Jedna samotna łza spłynęła po moim policzku wraz z myślą o tym że poroniłam...
Wtarłam w siebie żel i wyszłam z pod prysznica i ubrałam się i uczesałam tak .
Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Justina z ramką w ręku.
- Mama ? - zapytał cicho
- Tak to ona
- Ile miała tu lat ?
- 28 to zdjęcie zrobione było 2 miesiące przed jej śmiercią - po moim policzku płynęły łzy
- Przepraszam... Ja nie powinienem. - pogłaskał mnie po głowie wtulając ją w swój tors
- Nic się nie stało.
- Już ok ?
- Tak już jest dobrze. - wymusiłam uśmiech
Złapałam go za rękę i zaciągnęłam na dół założyliśmy buty i poszliśmy na spacer. Po drodze wstąpiliśmy do lodziarni.
- Dwa czekoladowo-waniliowe - powiedział do sprzedawczyni Justin.
Podała nam lody i poszliśmy dalej.
- Gdzie idziemy ?
- Do parku ? Jeśli tylko chcesz księżniczko.
- Oczywiście - cmoknęłam jego usta.
Weszliśmy do parku. Szliśmy alejkami, aż doszliśmy na sam środek parku na którym znajdował się duży plac zabaw. Patrzyłam na rozbawione dzieci i uroniłam łzę.
- Nie płacz skarbie - przytulił mnie i ucałował we włosy.
- Wiem kochanie ale to bardzo trudne, gdybym nie poroniła to tu nie długo bawiło by się nasze dziecko.
Justin na chwile zamilkł. Przytulił mnie mocniej i sam uronił łze ale szybko ją starł.
- Chodźmy już z tond - zaproponował Justin
- Mhhm... - złapałam go za rękę i poszliśmy dalej wzdłuż alejek. Zatrzymaliśmy się przy fontannie. Oparłam się rękoma o jej ścianki i pomyślałam chwilkę. Potem zajrzałam do torebki wyjęłam z niej portfel a z portfela monete. Wrzuciłam ją do fontanny.
- Za nas abyśmy byli ze sobą długo, długo ... - wy szeptnęłam Justinowi do ucha i złapałam jego rękę.
- Za nas... - powtórzył po mnie i złączył nasze usta w długi pełny miłości pocałunek.
Szliśmy dalej cały czas się śmiejąc. Justin oczywiście nie mógł się opanować i musiał pogadać jak jakiś wariat z małymi dziećmi co wyglądało mniej więcej tak :
Justin podchodzi do jakiegoś małego chłopca. Miał on około 5 lat. 
- Siema stary. Jak tam ? - Zapytał Justin ze śmiechem.
- Yyyy... Hej? - dziecko sobie poszło, a Justin popadł w nie opanowany śmiech, a ja razem z nim.
- Jesteś głupi - uderzyłam go lekko w ramie.
- Tak wiem - mówił przez śmiech
- Dobra Justin uspokój się.
- Dobrze MAMO. - podkreślił to słowo.
- No nie wiem czy mama tak cię pociąga - przejechałam mu palcem po torsie, odwróciłam się i poszłam przed siebie.
- Ej zaczekaj - krzyknął za mną i podbiegł do mnie. Złożył za moich ustach pocałunek.
- Chodź już po się robi zimno - otarłam rękoma ramiona. Justin zdjął swoją bluzę i nałożył ją na mnie.
- Już cieplej ?
- Tak ale choć.
- Już idę Ma... znaczy Van
- Tak, tak.
Złapałam go za rękę i szliśmy w stronę mojego domu. Porzegnaliśmy się przed furtką buziakiem i Justin poszedł do siebie. Gdy weszłam do domu za stole w salonie leżał laptop a w około jakieś papiery. Podeszłam i zobaczyłam bilet lotniczy na jutro o 19.
Do pokoju wszedł tata. "Jak ja go dawno nie widziałam" - pomyślałam.
- Część tato. - powiedziałam i wymusiłam lekki uśmiech
- Cześć y..
- Vanessa - dopowiedziałam
- Tak, tak Vanessa.
- Wyjeżdżasz ? - zapytałam chcąc zignorować to że zapomniał jak mam na imię.
- Tak muszę wyjechać za 2 tygodnie w delegacje.
- Aha szkoda - powiedziałam
- No tutaj zostawiam ci karte jest na niej 50 tysięcy mam nadzieje że nie przepijesz tego w dwa tygodnie.
- Ta postarał się - powiedziałam z sarkazmem w głosie. - Tato a wiesz że za tydzień zakończenie roku i wiesz chciałabym gdzieś wyjechać. Mogę... ? - przeciągnęłam
- Jasne z Emmą ?
- Tak no i może jeszcze z Justinem i Chrisem
- Okej to nie ma sprawy - ucałował moje czoło. Poczułam się znów taka kochana.
Tata szedł na góre a ja stanęłam jak wryta i to zdołałam z siebie wydusić :
- kocham cię - powiedziałam cicho ale tak aby usłyszał odwrócił się i posłał mi uśmiech.......................

A więc jest nowy rozdział 10 ogólnie a pierwszy na tym blogu <333 Kocham was ;****

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz